Antydepresja czat.onet.pl

Zamotani w sieci

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Antydepresja czat.onet.pl Strona Główna -> Uzależnienia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Stan_Skupienia




Dołączył: 21 Kwi 2008
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:26, 16 Maj 2008    Temat postu: Zamotani w sieci

- Granica jest wtedy, kiedy masz kogoś lub coś poza netem. Uzależnieni włożyli w sieć tak wiele, że nie mają już nic poza tym. Nie ma rodziców, szkoły, rówieśników. Może to kwestia szczęścia życiowego, że masz też w życiu inne priorytety, wiesz, że są inni ludzie, inne problemy - ocenia Andrzej, 19-letni informatyk.

Psychoterapia Bartka nie mogła się udać. W sieci spędzał około 12-14 godzin; w dni robocze 6-8. Uważał, że ludzie, którzy nie korzystają z Internetu, są gorsi. Do terapeutki wysłali go rodzice. Zgodził się z nią porozmawiać dopiero wtedy, gdy podała mu swój e-mail i numer gadu-gadu - dla niego była to forma przedstawienia się. W przyszłości chciał zostać hakerem albo informatykiem. Pani psycholog była bezsilna, ponieważ Bartek nie uważał się za chorego i nie chciał nic zmieniać w swoim życiu.

- Człowiek uzależniony to taki, który cierpi przez nałóg. A mi z tym dobrze. Nie lubię wychodzić na miasto. Nie znoszę sportu. Ja po prostu lubię siedzieć w necie. Czy to taka zbrodnia? - pyta Bartek.

Online non-stop

Netoholicy. Klikanie jest ich całym życiem. Codziennie spędzają w sieci po kilka-kilkanaście godzin na dobę. Większość z nich uważa to za absolutnie normalne - w przeciwieństwie do ich otoczenia.

- Mój znajomy, Michał, 14-latek, bywał w necie odkąd skończył 8 lat. Jadł i spał w fotelu przed monitorem, wstawał tylko do WC, przestał chodzić do szkoły. Był programistą. Kilka lat temu rodzice roztrzaskali mu komputer, wyrzucili do śmieci, odłączyli Internet. Pewnie przeczytali jakiś artykuł. I wysłali syna do psychiatry - opowiada 19-letni Andrzej, były haker, aktualnie specjalista ds. bezpieczeństwa i wolnego oprogramowania. Andrzej mimo młodego wieku jest wziętym informatykiem, a jego CV można by obdzielić kilku absolwentów wyższych uczelni. Netoholizm często dotyka takich jak on - ambitnych „młodych wilków" informatyki. Żeby liczyć się w branży siłą rzeczy spędzają przed monitorem kilkanaście godzin dziennie.

- Przepis jest prosty: nielubiani w szkole, bo wiedzą za dużo - w sieci mogą się realizować. A ich rzadko bywający w domu rodzice ciągle wierzą, że zagrożeniem w sieci są tylko pedofile. Tymczasem dzieciaki wiedzą dużo więcej niż im się wydaje, często potrafią obchodzić zabezpieczenia - tłumaczy Andrzej.

Myli się jednak ten, kto uważa, że netoholizm grozi tylko młodym. W sidła Internetu wpadają również dorośli, wykształceni ludzie, mający pracę i rodzinę. Jeden z rozmówców opowiada, że kiedy znajomej 30-letniej księgowej podłączyli w pracy Internet, zaczęła czatować. Dokumenty, którymi miała się zająć, lądowały w szafie, a ona miała czas na wirtualne pogawędki. Po kilku miesiącach sprawa wyszła na jaw. Straciła nie tylko pracę, ale i kontakt z własnymi dziećmi. Kiedy mąż wystąpił o rozwód, nie przyszła na jedną z rozpraw - została w domu, przed komputerem.

Przynęta

Początki wyglądają całkiem niegroźnie. Godzina, dwie dziennie przed ekranem. Poczta, informacje do szkoły, czasem gra lub czat - od tego się zaczyna.

„Mój mąż uzależnił się od Internetu. Od jakiegoś czasu spędza dużo czasu na czatach. Uwielbia rozmowy z innymi kobietami. Stał się obcym, agresywnym emocjonalnie, zaciętym człowiekiem. To jest chore. Jak mam sobie z tym poradzić?!" - pyta 40-letnia Anna na jednym z forów internetowych.

Innych wciągają gry sieciowe. Piotr zaczynał od potyczek w necie 1-2 razy w tygodniu. Doszedł do 20 godzin na dobę i dorobił się wakacji w szpitalu psychiatrycznym. Nigdy nie szukał kontaktu z ludźmi przez Internet, interesowały go strony i gry. Zaczął opuszczać szkołę - siedząc przed monitorem całą noc, rano nie miał siły wstać. Przestał wychodzić z domu, zaszył się w swoim pokoju, który z czasem zmienił się w śmietnik.

Niepodlewane kwiatki pousychały, łóżko było stale rozłożone - żeby zaoszczędzić czasu, który można spędzić w sieci. Ściany poobklejał adresami ważniejszych witryn i wypróbowanymi strategiami do gier sieciowych. Tuż obok ekranu stał kubek i dzbanek z kawą uzupełniany raz dziennie - przecież można wypić zimną i nie tracić czasu...

Piotr unikał kontaktu z ludźmi, w pewnym momencie zaczął się ich bać. Na koniec przestał się nawet odzywać.

Przyczyny „wpadnięcia w sieć" mogą być mniej spektakularne, podobnie jak pokój netoholika może wyglądać zupełnie inaczej. 23-letni Wiktor, którego biurko to wzór pedantycznego wręcz porządku, nie jest nałogowym graczem.

- Maile. Wysyłanie SMS-ów. Gadu-gadu. To jest potrzeba kontaktu. I do tego bardzo duża intensywność tego kontaktu, dużo bodźców jednocześnie. Ciekawe strony, na których cały czas coś się zmienia. Tworzy się nowa cywilizacja informacji. W necie możesz znaleźć wszystko, ale coś za coś, spędzasz w nim czas, coraz więcej czasu - opowiada 23-letni Wiktor, którego biurko to wzór pedantycznego wręcz porządku. Choć w sieci spędza zwykle „tylko" kilka godzin dziennie, uważa się za netoholika, ponieważ przez Internet stracił dziewczynę.

- Nie wiem, czy to do końca jest uzależnienie. Nie wydajesz kasy na telefon, nie musisz wychodzić z domu. Pizzę ci będą dowozić - żartuje.

Innych wciąga możliwość poznania nowych ludzi.

- W sieci nie miało znaczenia, jak wyglądam, ile mam lat, tylko co mam do powiedzenia. Na początku udawałem, że mam 20 lat, studiuję coś na polibudzie, w razie czego pisałem, że nie mam czasu się spotkać - opowiada Andrzej.

Internet eliminuje nieśmiałość, pozwala nam ukryć prawdziwą twarz. Poczucie anonimowości jest jednak dość złudne.

- Dobry haker, administrator lub policjant z nakazem mogą dużo więcej niż się ludziom zdaje. Nie chodzi tylko o identyfikację IP, chociaż to podstawa. Nie ma anonimowości w sieci od strony administratora. Jest - pomiędzy zwykłymi użytkownikami -wyjaśnia Andrzej. - Ludzie to wykorzystują. Nadrabiają w sieci to, czego brakuje im w rzeczywistości. Łatwiej się wykreować w sieci niż w realu. Nigdy nie zdarzyło mi się nikogo na tym złapać, ale ludzie tak robią. Sam tak robiłem.

Nie wszyscy, którzy nie mogą normalnie funkcjonować bez sieci, są uzależnieni. Na jednym z forów spotykamy z 35-letnią Monikę, która w wyniku wypadku samochodowego ma niesprawne nogi.

- W necie spędzam ponad 10 godzin dziennie. Rozmawiam z ludźmi, oglądam obrazy z miejsc, do których nigdy nie dotrę - opowiada. - W Internecie mogę też normalnie pracować. Przygotowuję rozliczenia i analizy finansowe dla firmy, a gotowe raporty wysyłam e-mailem; online robię też zakupy w niewielkim hipermarkecie, a zamówione produkty dostarczają mi do domu. Dzięki sieci jestem w miarę niezależna - ocenia Monika.

Nowy wspaniały świat

Mechanizmy są częściowo podobne do innych uzależnień. Działa zasada przyjemności: robię to, co jakiś sposób sprawia, że jest mi fajnie. Z czasem staje się to jedynym sposobem, żeby czuć się dobrze. Aktywność człowieka powoli ogranicza się do tej jednej, uzależniającej. Taka osoba nie potrafi nawet myśleć o czymś innym, staje się to jej obsesją, głównym i jedynym celem życiowym.

- Internet daje ucieczkę od schematu. Zapewnia adrenalinę - choćby przy włamywaniu się. Internet to tak naprawdę sposób na życie. Rzeczywistość. Wyobraź sobie, że Internet to inny świat, gdzie nie ma wojen, nie ma polityków, masz tam pracę, masz znajomych, przyjaciół, często dziewczynę, w rzeczywistości trzyma cię tylko ciało. A ci, którzy tam znajdują wszystko - to są netoholicy. Rzeczywistość nie jest im do niczego potrzebna. Masz swoją, nową, idealną. I nie ma od niej przerwy - cały czas jesteś na fazie, jak na haju. Trudno się zorientować, że coś nie gra - wyjaśnia Andrzej.

Podobnie rozumuje cytowany wyżej 17-letni Bartek:
- Prawdziwe życie jest w necie; tam nie zwracamy uwagi na wygląd zewnętrzny, a człowieka postrzegamy patrząc na jego inteligencję. Wszyscy mają równe szanse: niepełnosprawni i pełnosprawni, silni i słabi. Poprzez net nie można nikogo skrzywdzić - przekonuje, zapominając najwyraźniej o agresji na czatach, witrynach terrorystów, internetowych oszustach czy pornografii.

Pacjencie, lecz się sam!

Dla psychologów czy psychiatrów zespół uzależnienia od Internetu stanowi odrębną jednostkę psychopatologii. Jest to nieprawidłowy sposób korzystania z sieci, prowadzący do istotnego zakłócenia czynności psychicznych i zaburzenia zachowania się. Problem jest nowy, nie ma więc jeszcze wypracowanych standardów postępowania z uzależnionymi. Wiadomo, że nie wystarczy narzucenie im abstynencji. Tym bardziej, że Internet staje się dziś po prostu niezbędny do życia. Pojawiają się postulaty nauczania rozsądnego korzystania z sieci, traktowania jej jako środka, a nie celu życiowego. Ważne są też inne sposoby czerpania życiowych przyjemności, a w przypadku ludzi, dla których problemem są kontakty interpersonalne, niezbędna jest stopniowa nauka tych kontaktów (zaczynając nawet od pójścia po bułkę do sklepu czy pożyczenia książki od kolegi).

To są deklaracje. W praktyce stosuje się leki, abstynencję, sądowe nakazy pozbycia się netu. Jak podała Gazeta Wyborcza, jeden z nielicznych wyroków sądowych dotyczących uzależnienia od sieci zapadł w sprawie 33-letniej mieszkanki Krakowa. Kobieta straciła prawa rodzicielskie, nakazano jej psychoterapię. W klinice usłyszała, że NFZ tego nie refunduje. Zamiast terapii mającej na celu walkę z uzależnieniem nakazano jej terapię rodzinną. Lepszy rydz niż nic?!

W przypadku Piotra psychiatrzy zaczęli działać dopiero, gdy pojawiły się typowe objawy depresji. Z nią umieli sobie poradzić, z uzależnieniem nie.

Michał w ramach „leczenia" dostawał psychotropy. Łykał po 5-6 tabletek dziennie, chodził jak otumaniony, jadł i spał, nie mógł się na niczym skupić. Kiedy wydawało się, że wszystko powoli wraca do normy, lekarze zaczęli mu wycofywać leki.

- Jak tylko zaczął sprawnie myśleć, główkował, jak by tu wrócić. Tylko w sieci ma znajomych, pasje. Teraz pracuje w biurze podróży, ma net, planuje powrót do programowania. Nie ma innej alternatywy. Jedyną pozytywną rzeczą w tej historii jest to, że będzie miał za co żyć. Ale co to za życie? - pyta Andrzej.

Wygląda na to, że obecnie trudno skutecznie pomóc netoholikom. Możliwe, że również dlatego, że sami zainteresowani nie zawsze tego pragną.

- Nie jestem netoholikiem. Fakt, że włączam kompa tuż po obudzeniu, mam przekierowania z maili na sms, internetowe konto w banku. Potrafiłem urwać się z randki do kafejki. Spędzam w sieci do kilkunastu godzin dziennie, w większości pracując. Ale nie jestem upośledzony społecznie, mam życie poza siecią, inne pasje, przyjaciół, znajomych. Umiem się bawić, wyjść na spacer czy do knajpy. Chyba sam się wyleczyłem, trochę pomógł mi przypadek: szkoła, której o mało co nie zawaliłem, dziewczyna. Internet odebrał mi dzieciństwo - dał w zamian pracę oraz możliwość spełniania marzeń - puentuje Andrzej.

- Co bym zrobił, gdybym miał milion dolarów do wydania? Włożyłbym je na konto i siedział do końca życia przed Internetem (śmiech). No, na pewno więcej czasu spędzałbym w necie. Jadąc na wycieczkę na Karaiby, miałbym włączonego laptopa z netem i siedziałbym na gadu-gadu. Byłoby super, nie tylko siedziałbym w necie, ale siedziałbym na plaży w necie - podsumowuje Wiktor.

Oto test autorstwa dr Kimberly Young, wykorzystany w badaniach internautów w 1996 r. (cyt. za: P. Wallace, Psychologia Internetu, Dom Wydawniczy REBIS, s. 235).

* Czy nie możesz przestać myśleć o Internecie (stale myślisz o tym, co robiłeś ostatnio w sieci, lub o tym, co będziesz robił, gdy znów się zalogujesz)?
* Czy czujesz potrzebę zwiększania ilości czasu spędzanego w Internecie, aby osiągnąć satysfakcję z tego, że korzystasz z sieci?
* Czy podejmowałeś nieudane próby kontrolowania, ograniczania bądź zaprzestania korzystania z Internetu?
* Czy czujesz się niespokojny, markotny, przygnębiony, poirytowany, gdy próbujesz ograniczyć korzystanie lub przestać korzystać z Internetu?
* Czy zdarza ci się przesiadywać w sieci dłużej niż pierwotnie zamierzałeś?
* Czy z powodu Internetu zdarzyło ci się narazić na szwank ważną znajomość, zaryzykować utratę pracy lub zrezygnować z szansy zrobienia kariery?
* Czy zdarzyło ci się okłamać rodzinę, terapeutę lub inne osoby, by ukryć, jak bardzo pochłania cię Internet?
* Czy Internet służy ci jako ucieczka od problemów lub jako sposób na uśmierzanie nastrojów dysforycznych (np. uczucia beznadziejności, poczucia winy, lęków, depresji)?

Jeśli na co najmniej pięć z tych pytań odpowiesz twierdząco, może to znaczyć, że stajesz się uzależniony od Internetu.



tekst pobrany z [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Stan_Skupienia dnia Pią 16:28, 16 Maj 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
smart_lady
Gość






PostWysłany: Pią 21:06, 16 Maj 2008    Temat postu: zamotani w siec

Dobry temat SySy Rolling Eyes - ale obawiam sie, że nie będzie zbyt popularny....Smile Łatwiej rozmawiac o alkoholizmie, i innego typu uzależnieniach...niż o tym... zawlaszcza na czacie...hehe gdzie 90 % Shocked ma objawy uzaleznienia czasowego lub przewlekłego...

Ale brawo za odwagęSmile Ja bede coś moze doklejać ewentualnie cos dopisze od siebie...

smart_lady Smile
Powrót do góry
murka4




Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:16, 17 Maj 2008    Temat postu:

......zaiste dobry temat........czytałam o tym juz wczesniej.....i wiem jedno.......trzeba miec do czata ..czy netu dystans----inaczej macki uzależnienia oblepia jak pajęczyna....niby niewidoczna......ale uciązliwa

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
stokrota




Dołączył: 21 Sty 2008
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:26, 17 Maj 2008    Temat postu:

jestem uzalezniona od czata //ooo czas z tym skonczyc //panda tylko jak Confused

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
space_monkey




Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 245
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Azbestowe Pole

PostWysłany: Nie 22:32, 08 Cze 2008    Temat postu:

Tak mi świta, że jestem uzależniona <mysli>
Wstaję rano: włączam komp, sprawdzam fora, pocztę.
W ciągu dnia włączam go kilka razy.
Siedzę po około 3 godziny dziennie, średnio.
Czat jest dla mnie ucieczką od rzeczywistości, możliwością porozmawiania z drugim człowiekiem. Ileż można mówić do siebie i do psa?
Wiele razy chciałam ograniczyć swoje "wejścia", jak widać bez skutku.
Może powinnam zacząć prowadzić jakiś grafik? Może ograniczyć się tylko do jednego "wejścia" dziennie. Nie dłużej niż godzina?
Czuję, że jest to kolejna rzecz, która mnie zniewala i ogranicza. Więc może należy zacząć pracować nad sobą już teraz? Zobaczymy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yacek_leo




Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 275
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:32, 09 Cze 2008    Temat postu:

hm...myślę,że większość z nas jest uzalezniona,wazne by nie zaniedbywać innych spraw w realu...jedni ludzie chodzą na działkę pielić...inni sobie czatują....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
murka4




Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:29, 09 Cze 2008    Temat postu:

.....a.......może by policzyć --ile czasu patrzymy w tv......jak długo słuchamy radia....ile minut dziennie czytamy gazety i ksiązki?

wszystko to -to nałogi


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Charl




Dołączył: 19 Maj 2008
Posty: 291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Land of Confusion

PostWysłany: Pon 21:43, 09 Cze 2008    Temat postu:

Spotkanie sie z drugą osobą w realu wymaga o wiele wiecej wysiłku niż włączenie komputera i wejście na czat. To takie uzależniające. Miłe złego początki chciałoby się powiedzieć.

Najgorzej jest wtedy wejśc jak się ma jakiś problem, bo wtedy ryzyko bycia pochłoniętym przez wirtualną rzeczywistość, łatwo nawiązywanych znajomości, i wchodzenia w kontakt bez zbędnego balastu w postaci rytuału związanego z celebrowaniem spotkania z druga osobą, jaki zazwyczaj obowiązuje w realu.
Na czacie traci się ten dystans, z powodu anonimości. Skracanie dystansu w realu trwa znaczenie dłużej. Na czacie - to tylko chwila... może kwestia kilku rozmów.

Tak łatwo płyną słowa, tak łatwo o tanie pocieszanie - którego nie znosze -szczerze powiedziawszy. Tak łątwo dac sie oczarować słowom, ale tez łatwo dać się ziesc. Czat nie jest zły sam w sobie, bo można by wymieniać wiele pozytywów, ale jak każda rzecz w nadmiarze, zaczyna szkodzić.

Wklejałam chyba tutaj, albo nie wiem gdzie, pewien artykuł - nie wiem gdzie on teraz jest - właśnie w odniesieniu do grzechu "nieumiarkowania". Dla równowagi trzeba szukać przeciwwagi. Jeśli ludzie tutaj szukają pocieszenia z powodu niedoboru kontaktów w realu, to bardzo łatwo ulec magii czatowych rozmów.

Czat jest odzwierciedleniem rzeczysiwstości w której się poruszamy, często karykaturalnym. Dopiero w chwilach refleksji - jesli nadchodzą - widzimy obraz spustoszenia wokół siebie, które poczynił ten lub inny nawyk, który pojawił sie nie w porę.
I zawsze pojawia sie nie w pore.
Zatyka jakąś lukę, po kimś, po czymś, pozwala zapomiec o jawnych lub czesciej skrytych uczuciach rozpaczy, pokazuje, że sa też inni ludzie, z takimi jak nasze lub podobnymi problemami - nie czujemy się tak osamotnieni z własnym osamotnieniem.

Nie wiem. Wszystko co się powie i tak będzie niewystarczające wobec opisania problemu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Charl dnia Śro 16:51, 11 Cze 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Charl




Dołączył: 19 Maj 2008
Posty: 291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Land of Confusion

PostWysłany: Wto 15:36, 10 Cze 2008    Temat postu:

Ja dalej w tym samym stylu. Przekliknięte z portalu [link widoczny dla zalogowanych]

CIERPIENIE DROGĄ DO WOLNOSCI
Depresja jest wielkim cierpieniem. Trudno je opisać.

Nie pojmie jej ktoś, kto nie doświadczył tego bólu. Jednak warto zobaczyć też taką prawdę, że dla wielu ludzi cierpienie związane z depresją, narkomanią czy alkoholizmem jest drogą rozwoju.

Bez cierpienia nie jesteśmy w stanie nic w sobie zmienić.
Dopiero ból każe nam szukać, próbować innych dróg, zmieniać sposób myślenia, reagowania, zmieniać swój stosunek do siebie, do innych ludzi.

To nie jest proste!

Moja depresja na przykład mnie paraliżowała, nie byłam w stanie nic robić, nic zmieniać. Najchętniej zakopywałam się w łóżku i nakrywałam kołdrą na głowę.

Ale przychodzi taki dzień, gdy spotykamy jakiegoś człowieka, czy wpada nam w ręce lektura i wszystko zaczyna się odmieniać.

W niezwykłej książce księdza Tadeusza Dajczera “Rozważania o wierze” przeczytałam, że Pan Bóg doświadcza ciężkim cierpieniem tych, których bardzo kocha. Jakże trudno było mi się z tym pogodzić! A jednak.

Gdy patrzę na różne losy, widzę, że ludzie sukcesu, którym wszystko się udaje, na ogół daleko są od Pana Boga. On jest im niepotrzebny.

Mają swoją udaną rodzinę, dobry dom, karierę zawodową - za czym mają jeszcze tęsknić? I nagle przychodzi taki moment, że pojawia w ich życiu irracjonalna tęsknota.

Zaczyna ich męczyć nieokreślona pustka, którą wypełniają bogatym życiem towarzyskim, podróżami, drinkami, wizytami w kasynie itd. A to już jest prosta droga do uzależnienia

Książka księdza Dajczera stała się dla mnie zaczarowanym przewodnikiem po życiu. Uwielbiam ją do dzisiaj i często do niej wracam. Ale wielu moich znajomych, którym tę książkę polecałam, nie podzielało mego zachwytu. Widocznie jeszcze Pan Bóg o nich się nie upomina?!

To nie jest tak oczywiście, że po lekturze książki - jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - nagle wszystko się zmienia i w oka mgnienie zdrowiejemy. Ta lektura może być drogowskazem, nadaniem kierunku poszukiwań i kierunku zmian.
za: [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Charl dnia Śro 16:52, 11 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Charl




Dołączył: 19 Maj 2008
Posty: 291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Land of Confusion

PostWysłany: Wto 15:38, 10 Cze 2008    Temat postu:

Ja dalej w tym samym stylu. Przekliknięte z portalu [link widoczny dla zalogowanych]

DEPRESJA DROGĄ DO DUCHOWOSCI
październik 14th, 2007 | by admin |
To bardzo dziwna choroba, a może to wcale nie choroba, tylko bolesny stan duszy?
Działają armie specjalistów, którzy próbują nas uwolnić od depresji: psychiatrzy, psychoterapeuci, psycholodzy, parapsycholodzy, bioenergoterapeuci; zalecane są terapie indywidualne, grupowe, autopsychoterapia, psychoanaliza, terapia zajęciowa, pozytywne afirmacje itd. itp. oraz farmakologia. Próbowałam wszystkiego!

Moja depresja dała o sobie znać 16 lat temu. Praca, obowiązki domowe stały się dla mnie trudnościami nie do pokonania. Strach, niemoc, słabość - to uczucia, które mnie nie opuszczały. Obsesyjne myślenie, co powinnam dziś zrobić, ile mogłabym zrobić, co uda mi się zrobić i. tęsknota za wieczorem, kiedy już dzień się skończy i będzie można schować się w pościeli.

Po latach zmagania się z moimi stanami duszy i ciała (bóle i zawroty głowy, duszności, bóle w klatce piersiowej i pleców, sztywnienie rąk, nóg, palpitacje, pocenie się, ogólna słabość fizyczna, wstręt do jedzenia) przeczytałam gdzieś, że istnieje tak zwana depresja nawykowa, innymi słowy uzależnienie od depresji.

Można uzależnić się od komputera, jedzenia lub niejedzenia, od narkotyków, nikotyny, alkoholu, drugiego człowieka a nawet od swojej depresji! Na czym to uzależnienie polega? Zapewne na tym, że sytuacje trudne, stresowe, gdy coś idzie nie po myśli, gdy trzeba się nagiąć, to wtedy alkoholik sięga po alkohol, a depresant po depresję. Jest to rodzaj oświadczenia wszem i wobec: ja sobie z tym nie poradzę, dajcie mi spokój.

Jest mnóstwo świadectw osób, którym udało się wydostać z depresji, z alkoholizmu, narkomanii, czy innych uzależnień. To daje nadzieję. Ja po kilkunastu latach zmagania się ze stanami depresyjnymi, po wielu lekturach na ten temat, uważam, że wszystkie nasze uzależnienia biorą się z czarnej dziury, która jest w naszej duszy. Dusza krzyczy, woła o pomoc - ona chce żyć, a my nie pozwalamy jej oddychać, gdyż na życie duchowe nie mamy czasu lub nie wiemy, co to takiego jest?

Duszą nazywam miejsce na miłość, przebaczenie, pokorę. Dusza kontaktuje się z Panem Bogiem i z naszymi uczuciami. Dusza też kontaktuje się z naszym sumieniem. Mówi się potocznie: człowiek bezduszny, albo bez serca, co oznacza człowieka złego, bezwzględnego. Czy to znaczy, że człowiek w depresji jest zły? Nie, nic podobnego! Człowiek w depresji, narkoman i alkoholik nie jest człowiekiem złym, lecz ma zaburzony kontakt ze swoją duszą, która jest jakby wyłączona z tego obiegu między uczuciami a umysłem. Ja rozumiem to w ten sposób, że dusza u chorego emocjonalnie człowieka jest też chora. Ale jest na tyle silna, że dopomina się o zmianę, o nawrót, o kontakt z Bogiem.

Przełomem w walce z moją depresją, były pierwsze spotkania z Panem Bogiem. Po kilku latach różnych prób z terapiami i sesjami psychoanalitycznymi trafiłam do Petry, gdzie leczono alkoholików i współuzależnione żony. Tam dowiedziałam się o Sile Wyższej, której mam oddawać trudne sprawy. Tam nauczyłam się modlitwy:

Panie użycz mi pogody ducha,

abym umiała zmieniać to, co zmienić mogę,

godzić się z tym, czego zmienić nie mogę

i odróżniać jedno od drugiego.

W tych czterech wersach zawarta jest prosta, wielka mądrość. Oczywiście intelektualnie przyjmujemy ją z zachwytem, ale nasze emocje, nawyki, dalej robią co chcą. Trzeba wielkiej pracy, aby ta modlitwa przyniosła owoce.

Pan Bóg przychodzi, pomaga i wyzwala tych, którzy Go proszą, którzy proszą o pokorę i miłosierną miłość.

za: [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Charl




Dołączył: 19 Maj 2008
Posty: 291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Land of Confusion

PostWysłany: Wto 15:44, 10 Cze 2008    Temat postu:

..cd z tego samego zródla. [link widoczny dla zalogowanych]

TESKNOTA ZA MILOSCIA
Moja depresja jest tęsknotą za miłością. Czułam się niekochana. Szukałam miłości w związkach z mężczyznami - o paradoksie - którzy nie umieli kochać.

Przełomem w walce z depresją - bo tak śmiało mogę nazwać wszystkie moje próby wydostania się z niej - były pierwsze spotkania z Panem Bogiem. Najpierw poprzez czytanie Nowego Testamentu, który ktoś przyniósł mi do domu. Lektura Ewangelii przynosiła mi ulgę, porządkowała świat. Biblia odpowiadała na wszystkie niepokoje. Uwiodła mnie intelektualnie. Odnajdywałam w niej rozwiązania najtrudniejszych problemów.

Co ciekawe, byłam już po ogromnej ilości lektur z tak zwanej półki psychologicznej. I tu nagle odnajduję książkę napisaną dwa tysiące lat temu, kiedy ludzie żyli przecież w zupełnie innej rzeczywistości, a jednak okazuje się, że mieli te same co my problemy.

Pomijając wiarę w to, czy Chrystus był rzeczywiście Synem Bożym, wiedziałam, że był najgenialniejszym ze znanych mi psychologów. Filozofia chrześcijańska odpowiedziała na wszystko, co było dla mnie trudne do zrozumienia. Ale te odpowiedzi nakładały na mnie ogromny wysiłek zmiany siebie, zmiany widzenia innych ludzi.

Kolejnym spotkaniem z Panem Bogiem były rozmowy z księdzem, a potem długie, pełne żalu i łez spowiedzi. Po czterdziestu latach wędrowania po świecie bez Boga nazbierało się grzechów! Mój ksiądz udzielając mi rozgrzeszenia zawsze dodawał: Pan Bóg bardzo cię kocha. To zdanie wywoływało we mnie ogromne wzruszenie.

Wiara jest łaską. Ci, którzy jej doznają, są wielkimi szczęściarzami. Dzisiaj wiem, że bez modlitwy, rozmów z Panem Bogiem, czytania Pisma Świętego niewiele rozumiałabym z tego, co się dzieje w moim życiu. Dzięki spotkaniom z ludźmi wierzącymi pojęłam słowo: pokora. Potem zobaczyłam, ile we mnie jest pychy. Bardzo trudno poradzić sobie z pychą, która pcha nas do życia według własnego planu, własnych oczekiwań i ambicji. Pokora znaczy dziś dla mnie także dziękowanie Panu Bogu za rzeczy, które mi się nie udały. To bardzo trudne, równie trudne jak przebaczanie tym, którzy nas skrzywdzili.

My, zwykli śmiertelnicy, nie potrafimy kochać miłością miłosierną, wybaczającą, bezwarunkową. Szukanie wielkiej miłości na tym świecie - według wzorców z filmów hollywoodzkich - jest drogą do nikąd. Moja wiara jest maleńka, słabiutka, jednak odczuwam często miłość Chrystusa i Matki Bożej. Ta miłość nigdy nie zawiedzie, naprawdę warto się na niej oprzeć i czerpać z jej źródła siłę na życie i kochanie naszych bliskich.

za: [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Charl dnia Wto 15:45, 10 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
space_monkey




Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 245
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Azbestowe Pole

PostWysłany: Wto 16:12, 10 Cze 2008    Temat postu:

Wczoraj ograniczyłam się do tej jednej godziny, w zamian za to wysprzątałam pokój i przeczytałam 100 stron książki wieczorem Cool

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Charl




Dołączył: 19 Maj 2008
Posty: 291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Land of Confusion

PostWysłany: Wto 17:44, 10 Cze 2008    Temat postu:

...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Charl dnia Sob 19:56, 26 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Śro 2:18, 17 Wrz 2008    Temat postu:

...

Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Wto 19:44, 23 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
equilibrium




Dołączył: 03 Lis 2008
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tam gdzie nikt nie zagląda

PostWysłany: Wto 17:18, 24 Mar 2009    Temat postu:

Znajomi mówią, że za dużo siedzę przed kompem... Może mają rację.. a może nie...
Zaczynam ograniczać wizyty "posiedzenia" przed monitorem. Tylko gorzej jak ta wirtualna "rzeczywistość" staję się ucieczką od problemów z realnej "rzeczywistości" ( problemów pewnie nieistotnych i mało ważnych, ale zawsze jakichś) Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Antydepresja czat.onet.pl Strona Główna -> Uzależnienia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Flower Power phpBB theme by Flowers Online.
Regulamin