Antydepresja czat.onet.pl

Czytelnia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Antydepresja czat.onet.pl Strona Główna -> Poezja, proza, nasza i cudza
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Charl




Dołączył: 19 Maj 2008
Posty: 291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Land of Confusion

PostWysłany: Śro 16:47, 09 Lip 2008    Temat postu:

Question Nie wiem. Zastanowie sie jeszcze... Rolling Eyes
Moge sie zastanowica nad przebaczeniem, jak dostane jakiegos głaska.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Charl dnia Śro 22:23, 09 Lip 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 9:03, 17 Sie 2008    Temat postu:

Tęcza

— A kto ciebie, śliczna tęczo,
Siedmiobarwny pasie,
Wymalował na tej chmurce
Jakby na atłasie?


— Słoneczko mnie malowało
Po deszczu, po burzy;
Pożyczyło sobie farby
Od tej polnej róży.


Pożyczyło sobie farby
Od kwiatów z ogroda;
Malowało tęczę na znak,
Że będzie pogoda!

Co słonko widziało
Maria Konopnicka

Mikasiu , ha Wink

:*:*:*
Lila
Powrót do góry
mikaska2




Dołączył: 21 Mar 2008
Posty: 1542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:00, 19 Sie 2008    Temat postu:

Szwaja Monika-Dom na klifie

Lekka,fajna"życiowa" opowieść
o ludziach, którzy próbują znależć
cel, miłość i radość życia
Nie jest przesłodzonym romansidłem.
W historię tę wpleciono w sposób ciekawy
problem domów dziecka, w których źle się dzieje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mikaska2




Dołączył: 21 Mar 2008
Posty: 1542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:14, 22 Sie 2008    Temat postu:

Sebold-Nostalgia anioła

Smutna i zabawna,czasami okrutna i tragiczna.
Susi jest już w niebie-została zamordowana.
Spoglądając w dół snuje opowieść koszmarną,
ale też pełną nadziei.
Po swojej śmierci obserwuje życie.
Przysłuchuje się pogłoskom,
współczuje rodzinie,
która wciąż wierzy że ona zyje.
I w koncu dostrzega jak z bólu i cierpienia
rodzi się radość i ozdrowienie duszy.

Miałam mieszane uczucia-dokończyć czy nie- czytanie
ale jest coś fascynującego w treści tej opowieści.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Charl




Dołączył: 19 Maj 2008
Posty: 291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Land of Confusion

PostWysłany: Pią 22:15, 03 Paź 2008    Temat postu:

...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Charl dnia Sob 13:56, 04 Paź 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mikaska2




Dołączył: 21 Mar 2008
Posty: 1542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 9:01, 09 Paź 2008    Temat postu:

"NAGRODY DARWINA'-nazwane tak na cześć
ojca ewolucji, przynawane są za skrajne
przejawy ludzkiej głupoty.

"Kobieta miała kłopoty z motorówką-była powolna, mało zwrotna
Długo z nią walczyła aż poprosiła o pomoc.
Jeden z pracowników przystani
wskoczył do wody by sprawdzić silnik od spodu.
Wypłynął krztusząc się z e śmiechu-pod motorówką przyczepiony był nadal wózek transportowy Laughing

"Jean Baptiste Lully,XVIIwieczny kompozytor, pracujący na dworze króla Francji, zmarł w skutek nadmiaru
"muzycznego zapału".
Podczas próby koncertu wpadł w takie podniecenie,
że wbił sobie batutę w stopę,
Crying or Very sad po czym zmarł wskutek zakażenia krwi"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mikaska2




Dołączył: 21 Mar 2008
Posty: 1542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:59, 02 Lis 2008    Temat postu:

Strauss Claudia
"Pokonać depresję"

Jest to książka - pmocnik(nie mylic z poradnikiem)
"ta publikacja ma za zadanie dostarczyć precyzyjnych
i rzetelnych informacji na temat depresji"i życia z depresją

Nawet jeśli dużo się wie o depresji to warto zajrzeć do tej książki aby odświeżyć swoje spostrzeżenia, gdy się jest zmęczonym i i wpadło w "rutynę choroby"-zarówno jedna jak i druga strona.

W sposób naprawdę jasny , zrozumiały pomaga
w nawiązaniu współpracy, relacji z osobami cierpiącymi
na depresję.

Myslę, że warto by czytały ją także osoby chore na depresję ale i próbowały podsunąć ją tym, z którymi są blisko i na których im zalezy
z którymi mieszkają...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mikaska2




Dołączył: 21 Mar 2008
Posty: 1542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:54, 18 Lis 2008    Temat postu:

Carroll Jonathan-"Zakochany duch"

dziwna opowieść, ale przy tym mądra...
wg mnie-w oryginalny sposób -
ukazana walka i próba współistnienia
z róznymi stronami swojej osobowości.
Przecież w każdym z nas jest Dobry i Zły
Są w Nas zakodowane Dobre i Złe
nasze postępowania i myśli.
W innych ludziach jest zachowany nasz obraz tego
jak jesteśmy postrzegani przez innych,
jaki ślad zostawiliśmy w ich pamięci.

Nawet jeśli nie lubicie-dziwnych opowieści-spróbujcie przeczytać
Możecie dowiedzieć się czegoś o SOBIE , a jednocześnie dobrze się bawić


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
murka4




Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 0:41, 27 Lis 2008    Temat postu:

mam nadzieję,ze się na mnie nie pogniewa Mikaska
bo chcę tez polecić pewna ksiazkę
Sergiusz Piasecki ,,Zapiski oficera Armii Czerwonej"

i fragment mały.....jako zachęta:
(..) 23 września, 1939 roku
Vilnius
..........i poszedłem ja miasto oglądać. Idę ja ulicami i widzę, że w prawdziwą burzujską jaskinię trafiłem. Publika na ulicach ubrana jak na bal. Kazdy w skórzanych trzewikach, a niekiedy to nawet i w butach. Krawaty i kołnierzyki tez u wielu zauważyłem. I prawie wszyscy sa w kapeluszach. Ot pasozyty!...A najdziwniejsze to sa kobiety. Wlosy każda ma uczesane jak aktorka filmowa. Na nogach cienkie pończochy, pewnie w Paryżu kupowane, gładkie, brązowe. Sukienki lekkie, kolorowe..jak kwiaty. W zyciu swoim takich nie widziałem. Pieknie burzujskie ścierwo poubierane. Ja tak sobie ide i myślę: ,,Chyba tu z całej Polski kapitalisci z zonami i córkami zjechali się? Takie bogactwa!''


....--Panie lejtnancie, czy podoba się panu nasze Wilno?
Kpi cholera ze mnie...z czerwonego oficera i uczciwego bolszewika. Ale zacisnąłem pięści pod stołem i staram sie wytrzymać.
--Po pierwsze -powiadam--nie Wilno , lecz Vilnus. Ot co. Po drugie: nie wasze, ale nasze. Po trzecie: nie podoba mi sięwcale, bo żadnej kultury nie ma. Nawet na dworcu woszebijki nie zauwazyłem. Cóż to za zycie! Cóż to za higiena! Cóż za kultura...........




polecam




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mikaska2




Dołączył: 21 Mar 2008
Posty: 1542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 9:24, 27 Lis 2008    Temat postu:

Murka super! Super
To rzeczywiście świetna książka-obśmiałam się strasznie czytająć ją.
Żadna książka tego autora mi się nie podobała-nie wciągnęła mnie.
Ta -poprostu-szczena do kolan O rany... -bo tak było naprawdę -taka mentalność i wiedza o naszym kraju "ludzi radzieckich"

Dzięki Murko-i porszę o więcej jakby co.

Także o opinie o książkach, które tu polecałam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Slesh




Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Galicja

PostWysłany: Sob 15:26, 29 Lis 2008    Temat postu:

a ja dalej nie wiem co to są woszobijki

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
murka4




Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:29, 29 Lis 2008    Temat postu:

....Sleshyku......no przeczytaj ksiązkę.....z niej się dowiesz Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
liliputek




Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:11, 02 Gru 2008    Temat postu:

polecam "trzepot skrzydeł " Grocholi

"A ja byłam właściwie szczęśliwa. Właściwie, to dobre słowo. Taka przykrywka do wszystkiego, czego nie chcemy powiedzieć. Właściwie dobrze, to znaczy, nie, nie dobrze, ale prawie źle, ale po co ci o tym mówić. Właściwie zdrowa, to znaczy chora, może była chora, może jeszcze nie doszła do siebie, więc właściwie zdrowa, ale nie twoja sprawa. Właściwie myślałam, żeby do ciebie zadzwonić… to znaczy, nie, nie chciałam dzwonić, ale nie wiem, co powiedzieć, więc słowo właściwie i tak da ci do zrozumienia, że nie dzwoń ty również.

Właściwie mam czas i głos tylko się zawiesza na tym słowie właściwie. Jakby to słowo miało swój specjalny akcent, niepolski, lekko przeciągły, śpiewny, następujący po sylabie wła… oddzielony pauzą od reszty.
Właściwie - znaczy prawie kłamstwo.
Właściwie nic mi nie jest.
To znaczy jest mi wszystko.

Ale zanim byłam właściwie szczęśliwa, to byłam szczęśliwa, a przynajmniej tak mi się wydawało. Choć nie, jeszcze wtedy nie wydawało mi się. Jeszcze wtedy śmiałam się i oczy miałam błyszczące, wiedziałam, że jestem kochana, bo przecież jeśli ktoś tak bardzo chce z tobą być, kochać się, mówić o przyszłości, mieć dzieci, to chyba znaczy, że cię kocha, prawda?

Ślub był właściwie udany, bardzo chciałam, żeby również na samochodzie były blade róże, och tak, wiem, że to sztampa i kicz, ale tak sobie kiedyś wymyśliłam, a w tym dniu marzenia się spełniają, ale on nie kupił tych róż, bladych, które miały leżeć na masce przed moimi oczami, przed oczami innych, tych róż, które miały przyjmować uśmiechy ludzi: „patrz, patrz, do ślubu jadą”, nie kupił, taka drobnostka, takie nic, taka obietnica bez spełnienia, nieważna.

- Ojej, zapomniałem, to co, przecież nie rozmyślisz się z powodu takiego głupstwa? Nie psuj nam tego specjalnego dnia! No, nie wygłupiaj się… No, kochanie…
I kochanie udało, że to nic ważnego, chociaż to było dla kochania ważne.
Ale uśmiechnęłam się i dałam się pocałować na przepraszam, bo uznałam, że nie psuj nam tego dnia ― to są przeprosiny.
To z miłości.

A potem matka mojego męża pocałowała mnie właściwie serdecznie i powiedziała, że to był bardzo ładny ślub, chociaż ślub z Krystyną był bardzo piękny, i przyjęcie jest miłe, chociaż przyjęcie na pierwszym ślubie syna było w wynajętej restauracji, ale tu też jest doprawdy bardzo, ale to bardzo miło, i że z całego serca życzy mi szczęścia, bo jej syn jest cudownym chłopcem, choć, oczywiście, Krysia tego nie umiała docenić, ale ja, ja to co innego…

A potem mój teść pocałował mnie serdecznie w oba policzki, klepnął w pośladek i powiedział:
- Zdrowia, zdrowia i szczęścia, bo zdrowie to i ci na Kursku mieli, ha, ha!
I dodał:
- Krysiu.
Choć mam na imię Hanka.
Wyszłam za mąż, mimo że miałam być drugą żoną.
To dobrze, myślałam, to dobrze, bo on już wie, już się sparzył, już zrozumiał, co jest ważne, jakich błędów nie popełniać, a ja wierzę i ufam, i nie boję się, bo przecież nie przekreśla się człowieka tylko dlatego, że był kiedyś żonaty, niedawno i krótko, to była pomyłka, człowiek nie jest doskonały, popełnia błędy, te błędy go nie dyskwalifikują, przecież człowiek może się pomylić, a poza tym to ona odeszła, on nie był winny rozpadu tego związku, tamta żona, Krystyna, odeszła i nawet mu o tym nie powiedziała, nie uprzedziła, nic, po prostu wrócił pewnego dnia do domu, a tam nie ma jej rzeczy, nie ma tapczanu, który był jej i jej książek nie ma ani płyt, i ani słowa; sąsiedzi wiedzieli o wszystkim, pomagali jej się pakować, znosili ten tapczan i te pudła, a on nie wiedział o niczym, jakie to straszne musiało być, jakie upokarzające być musiało, więc to nie jego wina była, to małżeństwo nieudane i krótkie.

I jak się potem nie mógł pozbierać, jak próbował rozmawiać, szukać kontaktu, wyjaśniać, ale niczego się nie dowiedział, bo ona odkładała słuchawkę, kiedy dzwonił, a potem zastrzegła numer, a potem zagroziła, że złoży doniesienie, jeśli ją będzie nękał, nękał! Tylko pozew przyszedł i w sądzie się spotkali. A przecież ludzie powinni się rozstawać w przyjaźni, prawda? Ale ona nawet tej szansy nie dała, tak jakby nie była żoną, jakby przechodniem była w jego życiu.

I on naprawdę cierpiał, właśnie wtedy go poznałam, smutny był i zrozpaczony był, aż bolało patrzeć.

- Już nie zaufam żadnej kobiecie ― mówił, a ja wiedziałam, że to nieprawda, bo zobaczy, jaka jestem, zobaczy, że nie wszystkie kobiety są takie.
Chociaż jeszcze wtedy go nie kochałam, tylko serce mi się krajało, że mężczyzna tak może cierpieć.
I nienawidziłam Kryśki, tej jego pierwszej żony, i zazdrościłam jej, że tak ją kochał.
- Ty jesteś moją szansą od losu ― mówił i przytulał mnie do siebie, w autobusie linii sto siedemdziesiąt pięć, przy tylnej szybie, i całował mnie w usta, mimo że autobus był pełen ludzi. Pochylałam głowę, a on podnosił mi brodę i mówił:
- Niech wszyscy widzą, że cię kocham.
I wszyscy widzieli, a ja rumieniłam się z rozkoszy.
Za bezwstyd swojego męża się rumieniłam i z radości.
Nie wstydził się mnie.
Ja wstydziłam się siebie. Od zawsze.
Postanowiłam do Ciebie pisać, bo tak mi lżej. Nie znasz mnie, mimo że mnie kochasz, jestem pewna. Czułam Twoją miłość, ale nie byłam uczciwa wobec ciebie.

Nie każdemu jest dana taka szansa, żeby choć przez moment pobyć sobą, porzucić to, do czego się przyzwyczailiśmy, każda zmiana budzi niechęć i strach, a sytuacje graniczne, kiedy chcemy być prawdziwi, szybko mijają, codzienna rzeczywistość oblepia nas znowu tym, co znane i dlatego bezpieczne, i jeśli nie wykorzystam tego momentu, przyjdzie jak zwykle, po co, przecież to niepotrzebne, dobrze było, jak było, zapomnę, czas leczy rany…

Nie mogę tej chwili przegapić, teraz chcę być uczciwa wobec Ciebie i siebie, więc siedzę i piszę, żeby kiedyś nie żałować, że zrezygnowałam z jedynego w życiu ważnego spotkania. Chcę sobie i Tobie dać czas, bo jak się mamy kochać, skoro za mało siebie znamy, a może nie znamy się w ogóle?
Zacznę pierwsza, a potem obiecaj, że jakoś odpowiesz. Dasz znak. Może dowiem się o tym, czego nie wiem, czego nie potrafiliśmy sobie wcześniej powiedzieć.
Niemożliwe?
Nie czujemy się kochani, dopóki choć jedna osoba na ziemi nas nie pozna dogłębnie. Takimi, jakimi jesteśmy naprawdę, a nie takimi, jakimi chcielibyśmy być.
Więc ja zacznę, a potem może Ty jakoś… dasz mi się jakoś poznać, dobrze?
Choć nie wiem jak. Ale pomożesz, już wiem.

Boże, nie wiedziałam, że to takie trudne. Więc nie chcę kiedyś żałować, że czegoś nie powiedziałam, choć dzisiaj żałuję, że o tyle rzeczy nie zapytałam, chciałabym Cię poznać, ale najpierw chcę, byś ty mnie poznał. To nie jest łatwe, ale zaczynam.

Zacznę od początku, od samiusieńkiego. Zawsze miałam wrażenie, że urodziłam się z dużą raną. W boku. Wiem, że nikt o tym nie wiedział, ale prawie pamiętam, jak pytałam, a nikt nie słyszał tego mojego pytania, skąd ta rana. I ponieważ nikt nie słyszał pytania, nikt mi nie odpowiadał. To była pierwsza straszna rzecz.

Rana była świeża. Cały czas. Tak jakby ktoś zerwał skórę na dobre. Nie naskórek. Z naskórkiem rzecz się ma zupełnie inaczej niż ze skórą. Naskórek można przekłuwać w tę i we w tę, wkłuwać się w niego i nic się nie dzieje. Kiedyś na lekcji matematyki wkłułam szpilki we wszystkie palce i chodziłam na przerwie z rozczapierzonymi dłońmi, budząc zachwyt u chłopaków, bo fajnie to wyglądało. Zakochał się we mnie Mirek, kiedy zobaczył, co mogę zrobić ze swoją skórą i szpilkami. Kochał się zresztą we mnie uparcie przez całą szkołę podstawową, aż się otruł gazem. Nieobowiązująco się otruł, tak samo jak nieobowiązująco mnie kochał. A otruł się nieobowiązująco, ponieważ zostawił otwarte drzwi na klatkę schodową, otwarte drzwi do mieszkania i otwarte drzwi do kuchni, w której wsadził głowę do piekarnika, odkręciwszy gaz. Sąsiadka, z ciekawości, co się dzieje, bo drzwi otwarte, weszła i zobaczyła go w tej kuchence i natychmiast kazała mu wyjąć głowę z piekarnika i wstać. Dzisiaj Mirek jest dyrektorem składu celnego i ma czwórkę dzieci i żonę, która przynosi mu z ulicy zbłąkane psy.

Więc musiałam budzić od początku jakieś silne uczucia, prawda?

Z literatury wynika, że tak jak ów Mirek zwykle robią kobiety. Nie patrzą na nic, tylko wsadzają głowy do piekarnika. Mężczyźni raczej skaczą z bardzo wysoka albo strzelają sobie w głowę, no, w filmach. Niektórzy skaczą i jednocześnie strzelają. Nagrodę Darwina, przyznawaną dla głupców, którzy sami eliminują się z łańcucha ewolucji, dostał jeden pan, który powiesił się na drzewie rosnącym na urwisku nad morzem, przedtem wziął mnóstwo środków nasennych, śmiertelną dawkę, na wypadek, gdyby to powieszenie nie wyszło. I jeszcze na wszelki wypadek strzelił do siebie w momencie, gdy włożył głowę w pętlę. Ale strzelił niecelnie, kula przerwała sznur, na którym był powieszony, a on spadł do morza i wyrzygał wszystkie tabletki, bo opił się słonej wody.

A jak go uratowali rybacy, to się okazało, że nie można go uratować, bo wpadł w hipotermię i nie przeżył, czyli jednak postawił na swoim, mimo że przecież Anioł Stróż zrobił wszystko, co do niego należało.

Ja też jakiś czas temu wzięłam dużo tabletek relanium, bo tylko te mogłam załatwić. Czterdzieści tabletek. Myślałam, że są 0,5, ale były 0,2.
Kiedy połknęłam wszystkie, a była już noc, serce zaczęło trzepotać i to trzepotanie było przerażające. Trzepotanie było coraz szybsze, pobiegłam do kuchni, wypiłam prawie litr mleka i chciałam wymiotować, ale nie mogłam. Wtedy strach powrócił i pojęłam, że to trzepotanie ze strachu, nie z czego innego, bo przecież nawet czterdzieści tabletek nie zaczyna działać zaraz po połknięciu. Kiedy opierałam się rękami o muszlę klozetową i starałam się zachowywać jak najciszej, żeby on się nie zorientował, usłyszałam pukanie do drzwi.

I:— co ty tam robisz? ― zapytał a ja powiedziałam — nic, już wychodzę ― i wyszłam ci położyłam się w naszym wspólnym dużym łóżku, chociaż chciałam powiedzieć:zadzwoń po pogotowie, zrobiłam głupstwo, niech mi zrobią płukanie żołądka, uratuj mnie…

Ale wtedy już się bałam.
Następnego dnia nie poszłam do pracy, spałam do popołudnia, spałam jeszcze, gdy on wrócił. Powiedziałam:
— Źle się czuję, przepraszam, przepraszam ― bo obiad był niegotowy i dodałam: - Musiałam się położyć, przepraszam.
Ale on nie gniewał się na mnie tego dnia, zrobił mi herbatę i dał aspirynę. Udałam, że połykam, a wyplułam tabletkę do szklanki.
Dlaczego połknęłam to relanium?
Bo myślałam, że jestem słaba i że dłużej nie wytrzymam.
Myliłam się.
Byłam silna i wiele mogłam wytrzymać."


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
liliputek




Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:16, 02 Gru 2008    Temat postu:

Strauss Claudia
"Pokonać depresję"


mikaska2 na pewno zajrzę...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mikaska2




Dołączył: 21 Mar 2008
Posty: 1542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 10:05, 11 Gru 2008    Temat postu:

Liliputku-ta książka Grocholi-"Trzepot skrzydeł"
udała się jej.
Jest poważniejsza od pozostałych ale i ciekawsza...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Antydepresja czat.onet.pl Strona Główna -> Poezja, proza, nasza i cudza Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Flower Power phpBB theme by Flowers Online.
Regulamin