Antydepresja czat.onet.pl

Dorosłe Dzieci Alkoholików (DDA).

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Antydepresja czat.onet.pl Strona Główna -> Uzależnienia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
AveAve




Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mars

PostWysłany: Pią 3:30, 16 Kwi 2010    Temat postu: Dorosłe Dzieci Alkoholików (DDA).

Dorosłe Dzieci Alkoholików (DDA) to dorosłe osoby, które wychowywały się w rodzinie alkoholowej. DDA doświadczają w dorosłym życiu trudności, których korzenie tkwią w doświadczeniach wyniesionych z rodziny alkoholowej.

Dzieci w rodzinach alkoholowych przeżywają wiele trudnych emocji: wstyd, poczucie winy, gniew, smutek i strach. Typowymi sposobami radzenia sobie przez dzieci z rodzin alkoholowych z trudnymi emocjami są m.in. przesunięcie uczuć do podświadomości, pomniejszanie ich lub zaprzeczanie, nierozpoznawanie ich (nienazywanie) i mylenie z myślami.

Do cech wspólnych dla DDA zalicza się m.in.:

* lęk przed utratą kontroli
* lęk przed uczuciami
* lęk przed sytuacjami konfliktowymi
* nadmiernie rozwinięte poczucie odpowiedzialności
* poczucie winy towarzyszące obronie siebie
* niemożność odprężenia się, pofolgowania sobie, odczucia przyjemności
* duży samokrytycyzm
* łatwość zaprzeczania
* trudności przeżywane w związkach intymnych
* przeżywanie rzeczywistości z pozycji ofiary
* mylenie miłości z litością
* skłonność do widzenia świata w czarno - białych barwach w sytuacjach dużego napięcia psychicznego
* skłonność do biernego reagowania
* umiejętność przetrwania w trudnych sytuacjach

Nie można zakładać, że każde dziecko, które wyrośnie w rodzinie alkoholowej będzie się charakteryzowało opisanym powyżej zespołem cech. Pojęcie DDA wraz z przypisywanym mu charakterystycznym zespołem cech, może jednak być pomocne dla osób, które doświadczają trudności spowodowanych doświadczeniami wyniesionymi z rodziny alkoholowej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AveAve




Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mars

PostWysłany: Pią 3:31, 16 Kwi 2010    Temat postu:

Większość Dorosłych Dzieci Alkoholików doświadcza problemów emocjonalnych. Jedni leczą się z powodu nawracającej depresji, inni z powodu nerwicy. Są tacy, którzy przychodzą do psychoterapeuty i mówią: „Nic nie czuję” lub „Mam kochającą rodzinę i wszystko mi się dobrze układa, ale wciąż wraca do mnie to, co czułem w domu: lęk, że to wszystko stracę, złość bez powodu. Nie rozumiem tego”.
„Uczucia same w sobie rzadko bywają źródłem problemów. Jest nim natomiast niewłaściwy stosunek do uczuć, który powoduje, że traumatyczne przeżycia nie przestają prześladować ludzi w ich dalszym życiu”.

Dzieci, które wychowywały się w rodzinach, gdzie nadużywano alkoholu, przechodzą swoisty trening w sposobach radzenia sobie z emocjami. Zdarza się, że już we wczesnym okresie swojego życia narażone są na bardzo silne doświadczenia emocjonalne, pomimo że ich mechanizmy obronne nie są jeszcze zbyt dojrzałe. Do tych doświadczeń wywołujących ekstremalne emocje można zaliczyć między innymi kłótnie (krzyki, bójki najbliższych i wyzwiska), zaniedbanie podstawowych potrzeb fizycznych (np. głód, zimno, niezmieniane pieluszki) czy poczucie zagrożenia. Dziecko w takich sytuacjach przeżywa mieszankę trudnych uczuć, takich jak lęk, gniew i bezradność. Zwykle pozostaje z nimi samo, gdyż najbliższych nie ma lub są sprawcami sytuacji wywołującej ten nieprzyjemny stan. Doświadcza poczucia krzywdy, choć najczęściej nie uświadamia sobie tego. Dziecko radzi sobie z przeżywanym stanem różnie, w zależności od temperamentu i stopnia dojrzałości jego mechanizmów obronnych.

Zdaniem Jerzego Mellibrudy, im wcześniej w życiu dziecka miały miejsce takie doświadczenia, tym wyraźniejsze jest ukształtowanie się jednego z dwóch sposobów obchodzenia się w emocjami: zamrożenia lub nadwrażliwości emocjonalnej. Niektóre dzieci na silny krzyk czy nagłe zagrożenie reagują zastygnięciem. Inne potrafią zamrozić reakcję emocjonalną, jakby jej nie było. W każdym razie na zewnątrz nie widać przeżywanego stanu. Takie dzieci szybko uczą się, że lepiej nic nie czuć, gdyż uczucia są bolesne i przeszkadzają w działaniu. Odcięcie emocji, zamrożenie ciała tak, by nie pojawiły się w zachowaniu żadne czytelne reakcje, ułatwia dziecku poradzenie sobie w sytuacji zagrażającej. Inne dzieci, czując napięcie (a sytuacji wywołujących je jest w rodzinach alkoholowych wiele), natychmiast wyrażają je na zewnątrz płaczem albo krzykiem. Często są postrzegane jako nadpobudliwe lub nadwrażliwe emocjonalnie. Silne napięcie może znajdować ujście w czynnościach kompulsywnych czy w innych objawach nerwicowych. Czasem dzieci takie trafiają wcześnie do psychologa i mogą być leczone z powodu silnej nerwicy.

Niektóre dzieci radzą sobie z trudnymi emocjami, zamieniając je na łatwiejsze do przeżywania. Adam jest na przykład chronicznym złośnikiem - gdy czuje się niepewnie, gdy bywa wystraszony albo zmęczony, natychmiast popada w złość. Bogdana natomiast wszyscy postrzegają jako zalęknionego i niepewnego, ponieważ strach to jedyna reakcja, jaką ujawnia. Dopiero na terapii każdy z nich odkrywa bogactwo przeżywanych stanów. Manipulowanie doznawanymi uczuciami chroni ich od przeżywania tego, czego nie chcą doświadczać.

Typowymi sposobami radzenia sobie przez dzieci z rodzin alkoholowych z trudnymi emocjami są: zepchnięcie uczuć do podświadomości, pomniejszanie ich lub zaprzeczanie, nierozpoznawanie ich (nienazywanie) i mylenie z myślami (np. „Czuję, że nie chcecie ze mną rozmawiać i mnie nie lubicie”). A owe trudne emocje to najczęściej wstyd, poczucie winy, gniew, smutek i strach.

Uczucia wstydu najsilniej doświadczają ludzie, którzy wychowywali się w rodzinach zaburzonych w sposób widoczny dla otoczenia. Kiedy wszyscy widzieli pijanego ojca i wiedzieli, z jakiej rodziny się pochodzi. Czasem takie osoby czują się napiętnowane, skażone faktem, że ich rodzic pił. Dlatego tak trudno im, mimo oczywistych faktów, nazwać swojego ojca alkoholikiem. Zastanawiają się: „Bo w jakim świetle to mnie stawia?”.

Często dziecko alkoholików przeżywa także swoiste poczucie odpowiedzialności za nałóg rodzica. Myśli, że ojciec pije, gdyż ono jest niegrzeczne, źle się uczy lub coś robi nie tak. Zdarza się, że tego typu zarzuty słyszy od bliskich, co wzmacnia poczucie winy.

Kiedy DDA zaczynają przyglądać się swoim doświadczeniom z dzieciństwa, zwykle pojawia się lęk: lęk przed wspomnieniami, lęk zapamiętany z groźnych sytuacji, lęk przed tym, co odkryją o sobie. Ludzie różnią się poziomem lęku, ale dorośli, którzy wychowywali się w rodzinach alkoholowych, noszą go w sobie dużo. Nie zawsze jest on widoczny. Często bywa starannie ukrywany i pojawia się jedynie w bliskich związkach. Może też być zamieniany na inne uczucie, na przykład złość, która daje więcej energii i siły, pomaga radzić sobie z bezradnością. W dzieciństwie lęk był niejednokrotnie podstawową informacją o zagrożeniu, pozwalającą go uniknąć. Niestety w życiu dorosłym częściej pojawia się w postaci fobii, lęków przed autorytetami i przełożonymi, co znacznie utrudnia dojrzałe funkcjonowanie.

Gniew jest naturalną reakcją na krzywdę naszych bliskich. Zatem kiedy DDA uświadamia sobie własne krzywdy i zaniedbania, pojawiają się poczucie niesprawiedliwości, bunt przeciwko temu, co kiedyś się stało, i różne odmiany gniewu. Praca z uczuciem gniewu jest trudna. Ludzie, którzy wiedzą, co się dzieje, gdy ktoś przeżywa negatywne emocje w sposób niekontrolowany, zwykle unikają wszelkiej złości. Kojarzą ją z agresją i przemocą. Trudno im uwierzyć, że złość czy gniew mogą wnosić cokolwiek konstruktywnego. I rzadko łączą swoją melancholię z uczuciem, którego - jak twierdzą - nie czują.

Chyba wszystkie Dorosłe Dzieci Alkoholików znają uczucie zalegającego smutku. Niewiele z nich leczy się jednak z powodu depresji. Smutek bezpowrotnej straty, dziecięce rozżalenie, kiedy najchętniej schowałoby się pod kołdrą przed całym światem, i poczucie osamotnienia - związane są z jakąś formą opuszczenia, której się doznało. Dziecko czuje się opuszczone, gdy ma niepełną rodzinę, ale także gdy długo jest samo w domu albo gdy permanentnie nie ma nikogo, kto poświęciłby mu czas i uwagę. Każdy z nas nosi wspomnienia, które wywołują w nim głęboki smutek. DDA mają takich wspomnień dużo.

Wiele Dorosłych Dzieci Alkoholików wyraża przekonanie, że uczucia można w pełni kontrolować. Przeświadczenie: wszystko albo nic (albo mam całkowitą kontrolę, czyli to, co czuję, zależy jedynie od mojej woli, albo nie mam żadnej kontroli nad swoimi emocjami) - jest jednak złudzeniem. Pełna samokontrola i brak samokontroli w sferze uczuć to bieguny braku tych samych umiejętności: adekwatnego korzystania z własnej sfery emocjonalnej. Możliwa jest oczywiście kontrola świadomości i wyrażania uczuć. Ale nie można kontrolować pojawiania się uczuć. Zwiększając świadomość tego, co się przeżywa, można to wyrazić albo nie - zgodnie ze swoją wolą.

Efektem zmian w reakcjach emocjonalnych u dzieci z rodzin alkoholowych bywa postawa obronna wobec życia i ludzi. Człowiek taki żyje w ciągłym napięciu, które wiąże się z przekonaniem, że świat i ludzie są do niego wrogo nastawieni, a on nie ma na to wpływu. Może tylko trwać w ciągłym oczekiwaniu na coś nieprzyjemnego, co na pewno się wydarzy (np. atak, nieszczęście, agresja). Celem takiej osoby jest przetrwanie. Trudno jej być otwartą i ufną. To oznacza dla niej bezradność i wystawienie się na atak.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AveAve




Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mars

PostWysłany: Pią 3:32, 16 Kwi 2010    Temat postu:

Naszym celem nie jest znalezienie wygodnego usprawiedliwienia dla wszystkich naszych wad i niepowodzeń. Celem jest wzięcie odpowiedzialności za swoje życie - a w szczególności nauczenie się przeżywania go z pozycji osoby dorosłej zamiast z pozycji zranionego dziecka - co nie jest skądinąd jedynie kwestią wyboru i często wymaga długotrwałej pracy nad sobą oraz dobrej i odpowiedzialnej terapii. Niezależnie od tego jak wielkie trudności mogą stanąć nam na drodze, warto uczynić wiele, aby uleczyć hamujące nasz rozwój wewnętrzne zranienia, odnaleźć siebie i zacząć "żyć swoim życiem".
Pamiętajmy: trudne dzieciństwo nie usprawiedliwia - trudne dzieciństwo zobowiązuje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AveAve




Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mars

PostWysłany: Pią 3:33, 16 Kwi 2010    Temat postu:

Typowe uczucia i zachowania DDA:

Dorosłe Dzieci…


• zgadują co jest normalne

• mają trudności z przeprowadzeniem swoich zamiarów od początku do końca

• kłamią, gdy równie dobrze mogłyby powiedzieć prawdę

• osądzają siebie bezlitośnie

• mają kłopoty z przeżywaniem radości i z zabawą

• traktują siebie bardzo poważnie

• mają trudności z nawiązywaniem bliskich kontaktów

• przesadnie reagują na zmiany, na które nie mają wpływu

• bezustannie poszukują potwierdzenia i uznania

• myślą, że różnią się od wszystkich innych

• są albo nadmiernie odpowiedzialne, lub odwrotnie- całkowicie nieodpowiedzialne

• są niezwykle lojalne, nawet w obliczu dowodów, że druga strona na to nie zasługuje

• ulegają impulsom

• czują się winne stając w obronie własnych potrzeb i często ustępują innym

• czują strach przed ludźmi, a zwłaszcza przed wszelkiego rodzaju władzą i zwierzchnikami

• czują strach przed cudzym gniewem i awanturami

• lubią zachowywać się jak ofiary

• bardzo boją się porzucenia i utraty

• obawiają się ukazywania swoich uczuć

• łatwo popadają w uzależnienia albo znajdują uzależnionych partnerów

• są impulsywne. Mają tendencję do zamykania się w raz obranym kierunku działania bez poważnego rozpatrzenia innych możliwości postępowania oraz prawdopodobnych konsekwencji podjętych działań. Ta impulsywność prowadzi DDA do zamieszania, nienawiści do samych siebie i utraty kontroli nad otoczeniem; w dodatku później zużywają przesadną ilość energii na oczyszczenie sytuacji.


dorastając nauczyliśmy się…



* Nie mów - nie ufaj - nie czuj !

* Żyliśmy w domu gdzie nikt nas nie słuchał. Powiedziano nam, że nasze uczucia były złe.

* Przechodzimy przez proces samoodkrywania się, zdając sobie sprawę, że nie musimy robić tego, co robiliśmy jako dzieci, aby przeżyć.

* Gdy już zaczynamy mówić, ufać i czuć, pracujemy nad uczuciami, których nie pozwalaliśmy sobie wyrażać w naszych własnych rodzinach.

* Robimy to przez dzielenie się "tym co się stało" i "tym, co dzieje się teraz" w bezpiecznym i kochającym otoczeniu.

* Na mitingach DDA znajdujemy bezpieczeństwo i miłość pozwalające przeżyć to, czego nie pozwalaliśmy sobie czuć i wyrażać wcześniej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AveAve




Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mars

PostWysłany: Pią 3:35, 16 Kwi 2010    Temat postu:

12 kroków Dorosłych Dzieci Alkoholików:

1. Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec skutków uzależnienia - że przestaliśmy kierować własnym życiem.
2. Uwierzyliśmy, że Siła większa od nas samych może poskładać nas w całość.
3. Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek pojmujemy Boga.
4. Dokonaliśmy gruntownego i odważnego obrachunku moralnego.
5. Wyznaliśmy Bogu, sobie i drugiemu człowiekowi istotę naszych błędów.
6. Staliśmy się całkowicie gotowi do współdziałania z Bogiem, w wyzbyciu się szkodliwych i nieskutecznych zachowań.
7. Zwróciliśmy się do Boga w pokorze, aby usunął nasze braki
8. Sporządziliśmy listę osób, które skrzywdziliśmy i staliśmy się gotowi zadośćuczynić im wszystkim.
9. Zadośćuczyniliśmy osobiście wszystkim, wobec których było to możliwe, z wyjątkiem tych przypadków, gdy zraniłoby to ich lub innych.
10. Prowadziliśmy nadal obrachunek moralny, na bieżąco przyznając się do popełnionych błędów.
11. Poprzez modlitwę i medytację dążyliśmy do coraz doskonalszej więzi z Bogiem, jakkolwiek pojmujemy Boga, prosząc jedynie o poznanie Jego woli wobec nas oraz o siłę do jej spełnienia.
12. Przebudzeni duchowo w rezultacie tych Kroków staraliśmy się nieść to posłanie innym potrzebującym i stosować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AveAve




Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mars

PostWysłany: Pią 3:36, 16 Kwi 2010    Temat postu:

10 kroków DDA:

1. Odpowiadam za swoje życie i za to co zamierzam osiągnąć.

2. Codziennie wsłuchuję się w siebie i mocą własnego ducha wierzę, że Siła Większa od nas samych wie lepiej ode mnie, co jest dla mnie najlepsze.

3. Wykorzystuję wszelkie możliwe pomoce, narzędzia i sposoby wsparcia, nie popadając jednak w zależność od kogoś lub czegoś, co ograniczałoby moją odpowiedzialność za siebie.

4. Dbam i troszczę się o to dziecko, którym kiedyś byłem i które we mnie na zawsze żyje; teraz jako dorosła osoba zapewniam je stale o tym, że nigdy nie przestanę go chronić i kochać.

5. Wyznaje prawdę o rzeczach, które mi się przydarzyły i które przeżyłem (czasem przyznając się tylko przed sobą), a następnie pozwalam im odejść z moich myśli.

6. Przestaję posługiwać się obwinianiem jak kamizelką ratunkową i świadomie podejmuję decyzję, aby wybaczyć tym, którzy mnie skrzywdzili, łącznie ze mną samym - po to, bym mógł zrobić krok naprzód, wolny od ciężaru oskarżeń i cierpienia.

7. Odrzucam etykietki, spod których nie widać mojej prawdziwej tożsamości. Zamiast tego określam siebie jako człowieka, który rozwija się, jest przepełniony miłością i wciąż zmienia się na lepsze w miarę dojrzewania i gojenia się ran.

8. Pracuję nad tym, aby zawsze zmieniać myślenie negatywne na pozytywne - we wszystkich dziedzinach mego życia.

9. Za każdym razem gdy spoglądam w lustro, powtarzam sobie: "Kocham cię", a jeśli nie mogę, wtedy mówię: "Chcę cię kochać".

10. Często pozwalam wyjść na zewnątrz i bawić się temu "dziecku we mnie", które jest coraz mniej obolałe i coraz bardziej radosne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AveAve




Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mars

PostWysłany: Pią 3:37, 16 Kwi 2010    Temat postu:

Najważniejsze dla DDA - dorosłych dzieci alkoholików - jest wyjście z izolacji, znalezienie się wśród osób, które z racji podobnych przeżyć potrafią zrozumieć lęk, cierpienie i gniew nagromadzone w dzieciństwie. Muszą wrócić do złej przeszłości, żeby nie reagować na to, co się dzieje teraz, tak samo jak kiedyś

Nigdy bym nie przypuszczała, że Irek zechce do mnie przyjść. Nie umiał albo nie chciał powiedzieć przez telefon, czego potrzebuje, a w osobistym kontakcie też nie było mu łatwo: z Kasią, jego żoną działo się coś dziwnego. I nie od tygodnia ani nawet nie od roku, tylko od kilku lat.

Kasia miała nasilone lęki i nocne koszmary, panicznie bała się szefa, właściwie nie miała przyjaciół ani innych bliskich ludzi. Z pozoru miała się świetnie, zawsze dobrze ubrana i starannie uczesana, perfekcyjna w wykonywaniu obowiązków, na zewnątrz opanowana i spokojna. Z pewnym "ale", o którym właśnie opowiadał Irek.

Jak było kiedyś?

"Dlaczego przyszedłeś dopiero teraz?" - spytałam, przypuszczając, że coś szczególnego musiało się zdarzyć u nich w domu. Opowiadać o tym Irkowi było jeszcze trudniej: "Kasia często wścieka się na dzieci, traktuje je niesprawiedliwie, jakby w nią wstępował jakiś zły duch. Nie mogę słuchać, jak każe im się odczepić albo mówi, że są okropne i nie można z nimi wytrzymać. Potem przytomnieje i ma ogromne poczucie winy". Irek kilka razy rozmawiał z żoną, Kasia zgadzała się, że nie powinna tak postępować, nie mógł więc zrozumieć, jak jej zachowanie może się tak bardzo różnić od składanych przez nią deklaracji. "A przyjść postanowiłem - ciągnął Irek - bo nasza córka, 12-letnia Gosia, poskarżyła mi się, że już tego nie wytrzymuje, i obiecałem jej jakoś pomóc".

Kiedy ktoś robi rzeczy, których nie chce i żałuje, zawsze podejrzewam, że wyjaśnienie tego postępowania tkwi w przeszłości. Zapytałam więc Irka, co wie o rodzinnym domu swojej żony. "Bolesna przeszłość, a właściwie bolesne uczucia przeżywane w dzieciństwie, trwają w człowieku jakby zamrożone i wracają, sprowokowane przed okoliczności podobne do tamtych dawnych. A więc jak było z Kasią?".

To był kolejny trudny próg dla Irka, bo zdecydował się powiedzieć coś, co większość ludzi uważa za informację wstydliwą: "Jej ojciec był alkoholikiem i myślę, że w dzieciństwie przeżyła prawdziwy koszmar. Często bywał pijany, bił mamę Kasi i dzieci, był wiecznie wściekły, obwiniał całą rodzinę o wszystkie swoje niepowodzenia. W domu panowała bieda, a życie Kasi było pełne strachu, krzywdy i poniżenia. Przepraszam, chyba mówię zbyt patetycznie, ale naprawdę tak było. Pamiętam dobrze, jak jeszcze na początku naszej znajomości Kasia bała się wracać do domu albo przychodziła przygnębiona, bo ojciec znowu zrobił straszną pijacką awanturę".

Wspomnienia wracają

Brakowało mi tylko jeszcze jednego ogniwa: "Kiedy z piciem jej ojca zaczęło być już bardzo źle?". Irek próbował sobie przypomnieć: "Chyba kiedy Kasia miała jakieś 10-12 lat". Chciałam mu pokazać, że to nie przypadek: "Zobacz, tyle ma teraz wasza Gosia i dlatego kłopoty Kasi się nasiliły - córka zaczęła jej przypominać własne koszmarne dzieciństwo. A wtedy trudno opanować emocje, które wracają olbrzymią falą i są bardzo zagrażające. Twoja żona, już kiedy była dzieckiem, nauczyła się tłumić uczucia i nie zdradzać się z nimi. Wtedy mogło by być jeszcze gorzej, zresztą i tak nikt by się nią nie zajął - i mama, i rodzeństwo musieli bronić się przed agresywnym ojcem. Dlatego teraz Kasia nieświadomie usiłuje odgrodzić się od córki, nawet raniąc ją i krzywdząc".

Irek chciał wiedzieć, jak pomóc Kasi: "Chodziliśmy już do psychologa i do psychiatry, zgodnie postawili jej diagnozę nerwicy, ale okazało się, że psychoterapia nie pomaga, a kiedy brała leki, po ich odstawieniu lęki i napady złości wracały jak przedtem". Nie zdziwiłam się: "Kasia jest dorosłym dzieckiem alkoholika - jak mówimy w skrócie: DDA - i potrzebuje odpowiedniej terapii, takiej, która uwzględnia specyfikę dorastania w rodzinie, gdzie jeden z rodziców (a zdarza się, że obydwoje) nałogowo pił alkohol. Niestety, nie wszyscy psychoterapeuci są na to wyczuleni".

Miałam poczucie, że Irka uspokaja już sama wiadomość, że ktoś będzie w stanie pomóc jego żonie. Spytał jeszcze, na czym ma polegać leczenie. Moim zdaniem - i o tym starałam się go przekonać - najważniejsze dla Kasi i innych dorosłych dzieci alkoholików jest wyjście z izolacji, znalezienie się wśród osób, które z racji podobnych przeżyć potrafią zrozumieć lęk, cierpienie i gniew nagromadzone w dzieciństwie. "Ale po co do tego wracać? - czułam, że Irek nie tyle podważa to, co mówię, ile raczej zbiera argumenty do rozmowy z żoną. - Kasia nawet mnie opowiadała mało i niechętnie".

Po co terapia

Po co? Żeby przeszłość nie stawała pomiędzy nią a teraźniejszością. Albo inaczej: żeby nie reagować na to, co się dzieje teraz, w taki sam sposób jak kiedyś. Ciągłe napięcie i poczucie zagrożenia czy przekonanie, że nikt jej nie może pomóc, nawet kiedy bardzo cierpi, już nie odpowiadają dzisiejszej sytuacji Kasi: ma dobre małżeństwo, są osoby zdolne ją zrozumieć i wesprzeć, a przede wszystkim jest dorosła i ma dużo więcej sił i możliwości niż w dzieciństwie. Ale wszystko to musi sobie najpierw uświadomić, przyjrzeć się doświadczeniom, zarówno własnym, jak i innych DDA. A potem stopniowo uczyć się, jak inaczej patrzeć na świat: bez lęku i złości, bez poczucia krzywdy i bezsilności. Ale też jak inaczej traktować siebie: odzyskać godność, trafnie odczytywać swoje potrzeby i uczucia, uznawać ich ważność.

Wszystkiego tego nie da się zrobić w warunkach domowych, potrzebna jest pomoc psychoterapeutyczna. Zapewniłam Irka, że dziesiątki znanych mi osób przeszły przez terapię dla dorosłych dzieci alkoholików i czują się dzisiaj całkiem dobrze, chociaż przedtem życie było dla nich jeśli nie koszmarem, to przynajmniej bolesnym i dokuczliwym ciężarem. Nie dowierzał: "Naprawdę mogłaby się wyleczyć?".

Mam wrażenie, że wiele DDA i ich bliskich nie zdaje sobie sprawy, iż ktoś może im pomóc, a ci, którzy próbowali, w większości stracili na to nadzieję. Tymczasem są już w Polsce placówki, które oferują psychoterapię DDA, chociaż ciągle jeszcze jest ich zbyt mało. Irkowi łatwo było poradzić, dokąd ma zgłosić się jego żona - na szczęście mieszkają w Warszawie.

Wiem, że placówki terapii uzależnień (zwane popularnie odwykowymi) źle się kojarzą. Po pierwsze dlatego, że zajmują się leczeniem - a nie karaniem czy potępianiem, jak byśmy często chcieli - sprawców nieprzemijającego bólu i krzywdy swoich rodzin. Po drugie, bo nikt niewtajemniczony nie spodziewa się tam dobrych psychoterapeutów. Tymczasem znaczna część (szacuje się, że od 40 do nawet 80 proc.) leczących się alkoholików wychowywało się w rodzinach, gdzie ktoś nadużywał alkoholu, i to właśnie oni zaczęli upominać się o uzdrowienie również tej części swojej psychiki. A co do fachowego poziomu: od kilkunastu lat zaczął się proces wieloetapowych szkoleń i dzisiaj psychoterapeuci "z odwyku" na pewno nie są gorsi od tych zajmujących się nerwicami czy innymi zaburzeniami emocjonalnymi.

Irek kilkakrotnie upewniał się, czy może zacząć mieć nadzieję na poprawę stanu Kasi i czy może taką nadzieję zaszczepić też jej. "Zrozum - tłumaczył mi - jaka to będzie rozpacz, jak znowu nic z całego tego leczenia nie wyjdzie". Starałam się patrzeć realistycznie: "To nie jest leczenie tradycyjnego typu, gdzie lekarz nakazuje pacjentowi, jakie pigułki ma zażywać i jakim poddać się zabiegom. To praca psychologiczna wymagająca udziału osoby będącej w terapii, wręcz jej wysiłku w zaglądaniu do własnego wnętrza, do swoich dawnych i obecnych przeżyć, ale też w korzystaniu ze swoich zasobów. Kasi na pewno się uda, jeżeli jej determinacja będzie równie duża, jak twoja".

(A.Dodziuk)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AveAve




Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mars

PostWysłany: Pią 3:42, 16 Kwi 2010    Temat postu:

TERAPIA DDA

Czas terapii jest jednocześnie dopuszczeniem do świadomości okresu dorastania z buntem przeciwko rodzicom i pytaniem o własną tożsamość.

PODSTAWOWE CELE PROGRAMU
Udzielenie pomocy psychologicznej,
praca nad zaakceptowaniem własnej tożsamości,
uświadomienie źródła kryzysów emocjonalnych i mechanizmów funkcjonowania w relacjach współuzależnieniowych,
przepracowanie głębszych problemów osobistych i relacyjnych czyli praca nad urazami z dzieciństwa,
dostarczenie umiejętności psychologicznych służących konstruktywnemu rozwojowi.
SPECYFIKA KA KATEGORII WIEKOWEJ (18-26 LAT)
W naturalny sposób wyłoniła się kategoria wiekowa pacjentów, którzy już nie identyfikowali się z problemami młodzieży szkolnej, ale jeszcze nie osadzili się w życiu dorosłym (podjęcie stałej pracy, założenie rodziny ) i trudno im było odnaleźć siebie wśród dorosłych współuzależnionych.

Z punktu widzenia rozwojowego, owi pacjenci "przeskoczyli" fazę dorastania i z okresu dzieciństwa od razu weszli w role dorosłych (co oczywiście wymusiła dysfunkcja alkoholowego domu), natomiast z punktu widzenia rozwoju psychicznego, emocjonalnie pozostają dziećmi o zaniżonej bądź nieadekwatnej samoocenie. Społecznie podejmują się i realizują zadania właściwe dorosłym. Ten stan można komentować jako efekt ciągłego konfliktu pomiędzy poczuciem winy (jestem kiepski, wszystko robię źle), a nadodpowiedzialnością (wszystko muszę kontrolować, wszystko zależy ode mnie).

Czas terapii jest jednocześnie dopuszczeniem do świadomości okresu dorastania z buntem przeciwko rodzicom i pytaniem o własną tożsamość; odreagowaniem urazów z dzieciństwa i przepracowywaniem współczesnych wątków, głównie związanych z odchodzeniem z domu i budowaniem związków emocjonalnych.

RAMOWY OBRAZ PROGRAMU
Program składa się z dwóch części:

etap pierwszy wstępny to przede wszystkim czas na budowanie zaufania i bezpieczeństwa w grupie oraz w kontakcie indywidualnym; wstępna identyfikacja z własnym DDA; edukacja na temat funkcjonowania dzieci w rodzinie alkoholowej, samej choroby alkoholowej i współuzależnienia; początki pracy na relacji przeniesieniowej terapeuta jest postrzegany jako rodzic;
etap drugi zaawansowany to pogłębiona praca psychologiczna nad rozpoznanymi problemami; przepracowywanie urazów z dzieciństwa i współczesnych krzywd; porządkowanie siebie i świata według jasnych i konsekwentnie egzekwowanych zasad, zgodnych ze zdrowym stylem życia.
Czas realizacji całego programu obejmuje dwa lata w systemie wrzesień czerwiec i październik maj, ze wskazaniem na przerwę wakacyjną jako zalecenie terapeutyczne (być może pierwszy raz w życiu zaplanuj swoje wakacje pod kątem zadbania o siebie i wypoczynku).

W trakcie realizacji programu równolegle pacjenci uczestniczą w terapii indywidualnej i grupowej, cyklu edukacyjnym oraz w dodatkowych formach pracy grupowej typu maratony i treningi, ściśle wpisanych w realizację terapeutycznych celów programu.


PRZYJĘCIE DO TERAPII

Wszyscy uczestnicy przed wejściem do programu terapeutycznego przechodzą rozmowę kwalifikacyjną. O przyjęciu decyduje:

własna motywacja (po co ja tu przychodzę),
problem alkoholowy któregoś z rodziców,
nieuczestniczenie jednocześnie w innej formie terapii (także farmakologicznej),
w sytuacjach wątpliwych konsultacja psychiatryczna,
wyrażenie zgody na zawarcie kontraktu w terapii grupowej i indywidualnej zgodnie z nakreślonymi celami, oznaczonej czasową formułą programu.
Najczęściej pojawiające się motywacje to: niezadowolenie z własnych kontaktów z innymi (zwłaszcza bliskimi) osobami, niska samoocena, brak akceptacji siebie, udręczenie poczuciem winy, odpowiedzialności za innych i przymusem kontroli siebie, wszystkich i wszystkiego wkoło, poszukiwanie sposobu na przeżywanie przyjemności, a przynajmniej spokoju, chęć pomocy rodzinie, brak satysfakcjonujących związków męsko-damskich.

PRACA W GRUPIE I KONTAKT INDYWIDUALNY
Praca w grupie toczy się jednocześnie na kilku płaszczyznach: budowaniu zaufania i poczucia bezpieczeństwa, integracji na poziomie grupowym i problemowym, wsparcia i akceptacji, edukacji, podążaniu za aktualnymi wątkami osobistymi i interpersonalnymi uczestników. Podobnie przebiega terapia indywidualna, która prowadzona jest w ścisłej współpracy z terapeutami grupowymi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AveAve




Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mars

PostWysłany: Pią 3:47, 16 Kwi 2010    Temat postu:

Może się coś zmienić w moim życiu


Odpowiedzi na kilka istotnych pytań odnośnie terapii Dorosłych Dzieci Alkoholików udzielił Edward Buzun, psychoterapeuta pracujący w Instytucie Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego w Warszawie.


-Jak długo zajmujesz się pomaganiem ludziom?

Edward Buzun: Tu w instytucie jestem od dwóch i pół roku. Wcześniej przez trzy lata pracowałem na oddziale dziennym, dokąd trafiały osoby z rozpoznaniem schizofrenii.

-Wśród osób, które zgłaszają się do tego ośrodka są również DDA czyli Dorosłe Dzieci Alkoholików. Z jakimi problemami trafiają tutaj takie osoby?

E.B.: Można powiedzieć o trzech sferach życia, w których DDA mają trudności:

1.Kontakty z innymi ludźmi. DDA mają trudności w bliskich, intymnych związkach;

2.Problemy dotyczące siebie. Chodzi tu głównie o problemy z przeżywaniem emocji, szczególnie lęku, złości, ale też wstydu, co widoczne jest zwłaszcza na pierwszej rozmowie, która bywa dla tych osób bardzo trudna. Jeżeli są to osoby, które nie korzystały dotąd z pomocy psychoterapeuty, to przełamanie bariery milczenia wymaga od nich sporego wysiłku. Do tej grupy problemów, z jakimi DDA przychodzą na terapię należy też negatywny obraz samego siebie.

3.Problemy związane z sytuacją życiową. U młodych osób mogą to być trudności z wyprowadzeniem się z domu, od rodziców, trudności ze znalezieniem pracy itd.

-W jaki sposób pracujesz z DDA?

E.B.: Podczas pierwszego spotkania moim zadaniem jest dowiedzieć się, czy pacjent korzystał już z pomocy, czy ma problemy innego rodzaju niż DDA, np. problemy z nadużywaniem alkoholu bądź problemy innych uzależnień albo zaburzenia psychiczne, ponieważ wówczas potrzebna jest mu pomoc innego rodzaju niż psychoterapia. Następnie próbuję ustalić, w jakiej dziedzinie pacjent ma problem i co chciałby zmienić. To jest bardzo ważne. Takie precyzyjne sformułowanie celu czy problemu na samym początku jest szczególnie istotne dla przebiegu terapii, ponieważ pozwala to pacjentowi w łatwy sposób sprawdzać, czy ma jakieś efekty, a poza tym pomaga mu to cały czas widzieć cel przed sobą, co jest terapeutyczne już samo w sobie. Zależnie od tego, jaki cel zostanie sformułowany, dobieram odpowiednią metodę pracy.

-Jak działa terapia grupowa DDA? Czego się można po niej spodziewać? Chciałbym, żebyś przybliżył to dla osób, które się wahają, czy iść na terapię czy nie iść. Co może je spotkać na terapii?

E.B.: Jeśli chodzi o sam syndrom DDA, charakteryzuje się m.in. tym, że emocje u Dorosłego Dziecka Alkoholika uwięzione są w środku i rzutują na jego funkcjonowanie, zarówno na własny stosunek do siebie, jak i na życie w społeczeństwie.
Podczas terapii istnieje możliwość dotarcia do tych emocji, możliwość ponownego ich przeżycia - co też nie zawsze oznacza jakąś gwałtowną ekspresję. To właśnie powoduje zmianę w zachowaniu pacjenta: nie musi on już tak dużo sił poświęcać na to, żeby tłumić trudne dla niego uczucia. I tak też dzieje się w grupie. Ponieważ DDA są najczęściej obciążone dużym wstydem, stąd najpierw zajmujemy się opisem tego, co się działo w domu u poszczególnych osób. Opowiedzenie o własnych doświadczeniach oraz przyjrzenie się temu, jak było u innych, pomaga pokonać barierę milczenia.
Zwykle jest tak, że na początku istnieją różne, naturalne zresztą, wahania i obawy przed otworzeniem się. Jest to tym bardziej zrozumiałe, że w domu rodzinnym DDA nie wolno było mówić o swoich przeżyciach. Na terapii zaczynamy od nauki mówienia o uczuciach. Nie trzeba od razu poruszać jakichś głębokich problemów, ale wystarczy powiedzieć o tym, co się dzieje właśnie w tym momencie w grupie, np. że obawiam się mówić albo z kolei że super coś powiedziałem.
Rolą terapeuty jest dobranie sposobu pracy z poszczególną osobą i z całą grupą. Niektórzy potrzebują np. nauczyć się sposobów powstrzymywania złości czy agresji, a inni wręcz odwrotnie - pozwolić sobie na nie. To jest już specyficzna praca zależąca od osób w grupie. Natomiast pod koniec terapii następuje też taki moment, w którym można planować zmiany w swoim życiu, czyli: jeżeli zadziały się jakieś zmiany i pacjent to zauważa, to może się wówczas zastanowić, jak przełożyć te zmiany na swoje dalsze życie.

-Czyli w skrócie: człowiek, który trafia na terapię grupową, uczy się rozpoznawać swoje, często powstrzymywane, uczucia i przy pomocy terapeuty próbuje bądź to uwalniać je, bądź wyrażać w inny sposób.

E.B.: W skrócie tak.

-Czy taka grupa to jest jedno spotkanie, które trwa pięć dni, czy może kilka spotkań w dłuższym okresie czasu?

E.B.: Jest i tak i tak. W cyklu pięciodniowym organizujemy cztery spotkania, natomiast jest też możliwość wzięcia udziału w grupie ambulatoryjnej, wówczas zajęcia odbywają się w każdym tygodniu przez okres około pół roku. Ogólnie przyjmuje się, że terapia grupowa powinna trwać około 150 godzin.

-Z różnych opowieści moich przyjaciół i znajomych wiem, że niektórzy trafiają na pseudoterapeutów, którzy oferują im pomoc, a tak naprawdę po krótkim czasie związek, który miał być terapeutyczny, leczniczy okazuje się krzywdzący i ludzie wychodzą z takiej relacji pełni złości i zranień. Co możesz poradzić osobom szukającym terapii? O co mają się spytać, czego dowiedzieć? Jak odróżnić dobrego terapeutę od złego?

E.B.: Ważne jest na pewno, czy osoba, do której przychodzimy ma odpowiednie wykształcenie, doświadczenie w pracy, ważne jest czy ta osoba brała udział w szkoleniach, czy ma za sobą własną terapię, po prostu czy jest terapeutą, czy też uważa siebie za terapeutę. Osoba ze średnim wykształceniem, która skończyła swoją terapię nie jest terapeutą. To tyle odnośnie kwalifikacji. Natomiast jeśli mówisz o tym, czy to jest dobry czy zły terapeuta, to w grę wchodzą tutaj różne czynniki. Może się na przykład zdarzyć, że osoba, która bierze jakiś czas udział w terapii, nie jest zadowolona z tego, co aktualnie dostaje od terapeuty i stąd jej ocena. Ale to nie musi oznaczać, że ten terapeuta jest zły.

-Pewna mądra osoba powiedziała mi, że warto się dowiadywać, czy terapeuta ma swoją superwizję.

E.B.: Tak, to należy do kwalifikacji. Terapeuci właściwie przez cały czas uprawiania zawodu powinni korzystać z superwizji.

-Superwizja czyli?...

E.B.: Superwizja to dalszy ciąg własnego szkolenia. Jest ono bardzo osobiste, ponieważ na superwizji istnieje możliwość omawiania konkretnych przypadków z własnej pracy. Superwizja stanowi wielką pomoc. Terapeuta jest też człowiekiem, może czegoś nie dostrzegać, dlatego pomoc osoby trzeciej, innego terapeuty, jest tu tak ważna.

-Co możesz powiedzieć, żeby zachęcić osoby, które się wahają, obawiają, żeby coś zrobić w swoim życiu?

E.B.: Nie zawsze rozwiązanie leży w pójściu na terapię. Są jeszcze inne kroki. Ale jeśli chodzi o terapię DDA, z doświadczenia wiem, że takie wahania dotyczą zwykle samego skorzystania z pomocy. Są to obawy, że trochę jakby oddaję się w ręce innej osoby i tracę kontrolę nad tym, co się ze mną dzieje. Podobne wahania są często konsekwencją przekonań wyniesionych z domu i z pewnością stanowią duże utrudnienie w korzystaniu z terapii. Myślę, że wtedy najlepiej jest popatrzeć uczciwie na swoją sytuację i zastanowić się, co mnie będzie więcej kosztowało: ten moment przejścia przez obawy i lęk czy pozostawanie dalej w tej samej sytuacji, która jakiś czas trwa i ma określone konsekwencje. Bo to będzie ten jeden moment.

-Warto pamiętać, że taka osoba ma zawsze możliwość wyjścia z terapii. Umawiam się na konsultację, ale jeśli coś się stanie, zawsze będę miał prawo się wycofać.

E.B.: Tak, to jest kwestia umowy. Oczywiście jest możliwość, żeby terapię przerwać. Z tym że jeśli podejmujemy taką decyzję, warto o tym poinformować terapeutę, bo może to być znaczący z punktu widzenia terapii moment, jakieś ważne przeżycie. W trakcie tarapii zaleca się w ogóle podejmować decyzje z pewnym odroczeniem czasowym i nie działać pod wpływem chwilowych, silnych emocji.

- Od czego zależy powodzenie terapii z puntu widzenia pacjenta?

E.B.: Na pewno ważna jest motywacja pacjenta, a przede wszystkim, czy to jest jego własna motywacja. Czasem przychodzą osoby kierujące się taką motywacją: "ach, pójdę już na terapię, niech mama ma spokój". Ale to tak naprawdę jest motywacja, żeby nie tyle pomóc sobie, ile żeby mamie było lepiej. To też dotyczy żony, dzieci, otoczenia... Jeśli pacjent nie ma własnej woli, to w trakcie terapii nic się nie zadzieje. Terapeuta nie jest w stanie zmienić życia pacjenta bez jego własnego w tym udziału. Tak naprawdę terapia czy terapeuta może tu tylko pomóc. Ważna jest też nadzieja, że może się coś zmienić w moim życiu. Z drugiej strony ludzie, którzy przychodzą na terapię, pewien poziom nadziei już w sobie mają. I to jest bardzo pozytywne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AveAve




Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mars

PostWysłany: Pią 3:50, 16 Kwi 2010    Temat postu:

Ciężar Krzywdy:

Utrwalone ślady krzywd z przeszłości mogą mieć bardzo niekorzystny wpływ na bieg ludzkiego życia. Czasem mija dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści lat od tych czasów, kiedy człowiek doznawał ranienia, a mimo to ślady przeszłości zniekształcają bieżące życie. Mogą utrudniać życie ludzi, którym aktualnie dzieje się nie najgorzej, nie mają w zasadzie większych problemów poza tym, że zła przeszłość od czasu do czasu ich dopada. Jeśli jednak życie ludzi z utrwalonymi śladami przeszłości jest pełne kłopotów, ciągłego stresu albo też są uwikłani w sytuację przemocy w rodzinie, bagaż przeszłości jest jeszcze większym obciążeniem. Wpływ śladów krzywdzenia może być ważny i dla zrozumienia sytuacji bieżącej, i dla uwolnienia się z tej sytuacji.

Doświadczenie a poczucie krzywdy osobistej

Trzeba odróżnić, a są to ważne różnice psychologiczne - takie zjawisko jak doświadczenie krzywdy osobistej od poczucia krzywdy. Można mieć bardzo mocne doświadczenia krzywdy osobistej bez poczucia krzywdy. Czasem może być odwrotnie: można mieć poczucie krzywdy, mimo że człowiek tak naprawdę nie przeżył głębokiego doświadczenia krzywdy osobistej albo nie było ono naprawdę intensywne.

Doświadczenie krzywdy to fakt psychologiczny, a poczucie krzywdy to subiektywny stan świadomości na ten temat. Czasami ludzie, którzy mieli bardzo mocne i głębokie, rujnujące psychikę doświadczenia krzywdy osobistej, całymi latami żyją bez poczucia krzywdy, broniąc się bardzo skutecznie przed uświadomieniem sobie tego. Dopiero w jakimś ważnym momencie udaje im się dotrzeć do śladu krzywdy. Na przykład po trzydziestu latach w ich oczach pojawią się łzy, wzruszenie, rozżalenie i do doświadczenia osobistej krzywdy dołączy także subiektywna świadomość tego w postaci poczucia krzywdy. Z drugiej strony można spotkać ludzi, pokazujących całemu światu swoje poczucie krzywdy, mimo że tak naprawdę specjalnie mocno ani głęboko nie zostali zranieni, a swoim poczuciem krzywdy trochę manipulują.

A więc doświadczenie krzywdy to aktualne zjawiska, procesy zachodzące w ludzkich uczuciach, wyobrażeniach, myślach, w ciele człowieka, w wyniku przeżywania sytuacji krzywdzącej. Zapis tego doświadczenia utrwala się i utrzymuje w psychice czasem przez długie lata. Zdarza się, że dwie różne osoby miały bardzo podobne doświadczenia krzywdy osobistej, a jej ślady bardzo się różnią. Może być tak, że człowiek doświadczył krzywdy osobistej w określonych sytuacjach od określonej osoby. Ale minął czas i od tej samej osoby uzyskał inne doświadczenia: przeproszenie, wyrazy skruchy, sympatii itp. Oczywiście, ślad poprzedniego doświadczenia pozostanie, ale na niego nałożą się ślady innych doświadczeń, związanych z tą samą osobą, co może z czasem zminimalizować nawet bardzo raniące doświadczenie. W przypadku drugiego człowieka nie tylko, że nie było pozytywnych doświadczeń, ale powtórzyły się krzywdzące doświadczenia, a na dodatek owa osoba czuła się niezrozumiana, osamotniona. Oczywiste jest, że podobny rodzaj doświadczeń mógł zapisać się w diametralnie różny sposób.

Wewnętrzna struktura doświadczenia krzywdy osobistej

Żeby zrozumieć doświadczenie krzywdy osobistej, trzeba spojrzeć na człowieka z trzech różnych perspektyw, co pozwoli pojąć złożoność tego doświadczenia, a także złożoność jego śladów czy zapisów.

Jedna perspektywa pokazuje życie emocjonalne człowieka. Z tego punktu widzenia doświadczenie krzywdy osobistej to przede wszystkim cierpienie, ból, psychiczny czy fizyczny.

Druga perspektywa pokazuje, że człowiek jest istotą, która chce wpływać na swoje życie, dysponować swoją energią w celu kontrolowania swojej sytuacji. Jeśli z tej perspektywy popatrzymy na doświadczenie krzywdy osobistej, to zobaczymy, że oprócz cierpienia pojawia się bezsilność, a więc utrata zdolności do wywierania wpływu, a w konsekwencji utrata energii. Najczęściej bezsilność jest związana z tą osobą, która zadała nam ból. Innymi słowy: cierpię i mam poczucie bezsilności w stosunku do źródła mojego cierpienia.

Dla człowieka istotne jest nie tylko życie emocjonalne, nie tylko potrzeba dysponowania własną energią, ale także posiadanie jakiegoś porządku osobistego, układu odniesienia, w którym umieszcza swoje życie, swój świat, swoje kontakty ze światem; jest to niezbędne człowiekowi oparcie.

Trzeci i szczególnie ważny element doświadczenia krzywdy osobistej występuje wtedy, kiedy do cierpienia i bezsilności dołączy się zburzenie porządku osobistego. Jeśli doświadczenie krzywdy osobistej jest wynikiem przemocy stosowanej przez osoby najbliższe, można powiedzieć: cierpię, czuję się bezsilny. Oczekiwałem od mojego ojca, matki, żony czegoś dobrego: miłości, bezpieczeństwa, zamiast tego z ich rąk spotkało mnie zło. I wskutek tego boleśnie został zrujnowany mój porządek osobisty. Naruszenie elementarnego porządku osobistego najczęściej jest przeżywane jako poczucie niesprawiedliwości.

Doświadczenie krzywdy wiąże trzy niesłychanie ważne warstwy psychiki człowieka: życie emocjonalne, energię i zdolność do decydowania o sobie oraz rozumienie porządku własnego życia i świata.

Ciężar nieprzebaczonej krzywdy

Może się zdarzyć, że jednostkowe doświadczenie krzywdy osobistej nie pozostawi głębokiego, rujnującego życie śladu, ale u wielu ludzi zapisuje się właśnie tak, gdyż było to doświadczenie albo bardzo silne, albo też często się powtarzało, bez możliwości uniknięcia go. Zapis takiego doświadczenia zaczyna żyć własnym życiem w psychice człowieka, staje się wewnętrzną konstrukcją, wokół której koncentruje się życie emocjonalne, ważne wybory, sposób myślenia o świecie. Niemal z reguły taka konstrukcja - ślad nieprzebaczonej krzywdy - jest dużym ciężarem. Trudno jest z tym żyć. Oczywiście, ludzie próbują sobie z tym poradzić, ale jest to ciężar, balast. Człowiek idzie przez życie i na plecach ma ciężki tornister z wieloma kamieniami, które gniotą, bolą, zginają kark, utrudniają szybkie chodzenie.

Można z tym żyć. Wielu ludzi dźwiga taki ciężar, mało tego: żyje z poczuciem, że tak ma być, że to jest ich los. Nawet sobie nie wyobrażają, że ich życie mogłoby wyglądać inaczej.

Ślady krzywdy same w sobie nie są chorobą, ale niosąc taki bagaż, człowiek bywa bardziej podatny na różnego rodzaju zaburzenia nerwicowe, także zaburzenia somatyczne; życie w stałym napięciu, wywołanym dźwiganym ciężarem, może wywrzeć także wpływ na zdrowie fizyczne. Nazywam to ciężarem nieprzebaczonej krzywdy.

Powszechnie uważa się, że istotą przebaczania jest powiedzenie komuś, że mu się wybacza. Ja uważam, że wybaczanie to uwolnienie się od śladów przeszłości, to że człowiek nie trzyma tego bagażu w sobie, pozwala całej sprawie przejść do przeszłości. I otwiera się na przyszłość. To jest istota przebaczania. Człowiek przebacza swoim krzywdzicielom przede wszystkim dla samego siebie - wybaczanie nie jest prezentem dla kogoś innego. Jeśli się rozumie, jakim ciężarem jest życie z utrwaloną nieprzebaczoną krzywdą, to łatwo zrozumieć wagę tego daru. Warto jest kojarzyć przebaczenie przede wszystkim z procesem przemiany wewnętrznej, z wyzwalaniem się z pułapki. Nie jest istotne, czy powie się o tym komuś innemu, a wielu przypadkach bywa to niemożliwe do spełnienia, nie mamy kontaktu z krzywdzicielami... Ważne jest to, co zrobimy z naszym życiem.

Wielu ludzi próbuje uwolnić się od ciężaru krzywdy, ale nie jest to łatwe, szczególnie jeśli dźwigając bagaż przeszłości uwikłają się w inne problemy. Czasem tak się zdarza, że dziewczynka, która była krzywdzona przez swoich rodziców, zostaje żoną człowieka, który ją krzywdzi w małżeństwie. Albo chłopiec, źle traktowany w domu rodzinnym, zawiera związek małżeński, w którym żona wykorzystuje swą przewagę psychiczną w krzywdzący sposób.
Bagaż przeszłości może znacznie utrudniać wyrwanie się z sytuacji aktualnej krzywdy czy samoobronę. Kiedy pracujemy z dorosłymi ofiarami przemocy w rodzinie, bardzo często napotykamy takie właśnie ślady, które czynią te osoby bardziej podatnymi na ból i cierpienie. Równie często nie zajmujemy się przeszłością, bo musimy najpierw zająć się teraźniejszością, a to czasami jest trudne, właśnie ze względu na obciążenia z przeszłości.

Droga wyzwalania

Jaką drogę musi odbyć osoba, która pragnie uwolnić się od tego bagażu, która pragnie wyzwolić się z pułapki niewybaczonej krzywdy?

Człowiek wędrujący tą drogą musi mieć zapewnione poczucie bezpieczeństwa w teraźniejszości, które jest niezbędne, aby móc odbyć tę wędrówkę do przeszłości, żeby zneutralizować bolesne ślady.

Pierwszy etap tej wędrówki to zajęcie się własnym życiem emocjonalnym.

Ponieważ wokół śladów i blizn po cierpieniu zawiązały się znaczące, trwałe węzły, splatając kilka podstawowych rodzajów bolesnych uczuć z przeszłości. Te węzły powodują, że człowiekowi brakuje miejsca na przeżywanie uczuć, które przynosi bieżące życie; jego świat uczuć jest przepełniony zatrzymanymi, zapętlonymi, bolesnymi przeżyciami z przeszłości, a nie ma miejsca na nowe uczucia. Dlatego musimy zbliżyć się w jakiś sposób do tego węzła, rozsupłać go, zrobić coś dla bolesnych uczuć z przeszłości, uwolnić się...

Wtedy pojawi się wolne miejsce, by można teraz i w przyszłości przeżywać emocje, które będą odpowiedzią na wszystko to, co przyniesie życie.

Drogę przez zapętlony albo zamrożony świat uczuć można opisać jako przechodzenie przez cztery kręgi; czasem ludzie wchodzą wielokrotnie do różnych kręgów, niekoniecznie w takiej kolejności, jaką tutaj przedstawiam, wchodzą tak długo, aż rozplączą swoje węzły emocjonalne.

Krąg pierwszy to spotkanie z lękiem.

Kiedy zaczyna się nam przypominać, co się gdzieś kiedyś wydarzyło, ślady przemocy, rany z dzieciństwa, pojawia się niepokój, czasem nasila się lęk, człowiek odruchowo cofa się psychicznie przed perspektywą dotknięcia tych wspomnień czy śladów. Żeby przejść przez ten krąg, mimo poczucia odepchnięcia, nasilenia się niepokoju, lęku, trzeba pójść w poprzek, trzeba z własnego wyboru zrobić krok na spotkanie z lękiem, zbliżyć do niego po to, by go w jakiś sposób oswoić. W pewnym sensie oznacza to zrobienie czegoś wbrew zdrowemu rozsądkowi: boję się, ale mimo to koncentruję się nad sprawami, które mój lęk nasilą. Jeśli mimo lęku i niepokoju, które będą towarzyszyć wspomnieniom i zastanowieniu się nad bolesnymi śladami, nie ucieknę, to lęk później opadnie. Będę miał poczucie, że go oswoiłem, chociaż nie pozbyłem się go zupełnie, że się już tak nie boję tego, co się we mnie kryje.


Drugi krąg, to spotkanie z cierpieniem.

Lęk pojawił się w nas nie bez powodu: chronił przed zbliżeniem obszarów, które zostały kiedyś zranione. Cierpienie zostało zapisane, utrwalone w naszej psychice. Można próbować znieczulać bolące miejsca, ale się płaci za to jakąś cenę. I to jest powód, aby się do cierpienia zbliżyć, narazić się na to, żeby ponownie człowieka zabolało, ale w konsekwencji przeżyć coś niesłychanie cennego, często nieoczekiwanego. Zbliżenie się wymagające odwagi i determinacji, już z perspektywy lat, do bolesnych miejsc, wspomnień, niekiedy boleśnie przerażających, może spowodować, że doświadczamy czegoś takiego: dotknąłem tego, ale to mnie nie zabiło, zbliżyłem się do bólu, ale on mnie nie zniszczył; okazało się, że mogę to znieść, szczególnie że nie ma już nowych powodów cierpienia. Zbliżenie do bólu może sprawić, że zacznie on się zmniejszać. Bywa to tak, jakby człowiek przedostał się na drugą stronę, ból nie okazał się tylko taki straszny, jak nam się wydawało, ale także osłabł; w pewnym sensie oswajając człowiek osłabił go. Oczywiście, trudno oczekiwać, że bolesne wspomnienia staną się przyjemne. Bywają takie wspomnienia, które nami wstrząsają i które mrożą krew w żyłach, a czasem są to po prostu niemiłe wspomnienia, o których potrafimy opowiedzieć innym ludziom, spokojnie je sobie rozważyć. W każdym razie ognisko bólu przestaje być aż tak mocne i żywe. Na tym właśnie polega sens przechodzenia przez drugi krąg: na oswajaniu, odwrażliwianiu bólu nie przez zaprzeczanie, tylko przez zbliżenie się i oswajanie

Trzeci krąg to spotkanie z gniewem.

O ile cierpienie jest naturalną reakcją człowieka na zranienie, to gniew jest jedną z podstawowych reakcji emocjonalnych na różnego rodzaju zagrożenia i złe rzeczy, które człowieka spotkały. Gniew powoduje gromadzenie się w psychice człowieka energii niezbędnej do tego, żeby się przeciwstawić złu, które dotyka człowieka albo jego bliskich. Otóż to, co spotkało ludzi skrzywdzonych w przeszłości np. ofiary przemocy w dzieciństwie, uruchomiło w nich falę gniewu, ale że byli bezsilni, bezradni, to ta fala gniewu została stłumiona, zapętliła się w węzeł wewnętrzny, wiążąc się z ich lękiem i cierpieniem. Ta energia gdzieś tam w człowieku drzemie, a czasem bulgoce i często szkodzi, gdyż stłumiony gniew zwraca się przeciwko człowiekowi, który nie był na tyle silny, żeby wyrazić go na zewnątrz, sprzeciwić się złu, więc zwraca go przeciwko samemu sobie, zaczyna się potępiać i oskarżać, a to jest niszczące. Przechodzenie przez trzeci krąg bywa często przyzwoleniem, żeby gniew z dużą siłą ożył na nowo; czasami to jest bardzo trudne przeżycie, przychodzą bowiem fale nienawiści, poczucie, że jeśli pozwolę, żeby ten gniew na nowo się rozwinął, może mnie to doprowadzić do agresywnych czynów. Co zrobić z tym gniewem, w jaki sposób go wyrazić? To nie jest łatwe spotkanie, czasami skłania człowieka do jakiejś fantazji o zemście, o nienawiści. Ale także i z tą falą można sobie poradzić, pozwolić na to, by fantazje buchnęły płomieniem, wyrzucić je z siebie, wyrazić werbalnie. Kiedy wierzchołek fali gniewu przepłynie, to pojawi się później trochę spokoju. Gniew nie rośnie w nieskończoność. Trzeba mu tylko pozwolić, by ożył po latach właśnie po to, żeby sam się mógł wypalić. I wtedy fala gniewu opada, już nie tkwi w nas z niszczącą, czasem autodestrukcyjną siłą.

Czwarty krąg to spotkanie ze smutkiem.

Smutek jest podstawową reakcją na straty. Kiedy tracimy coś ważnego, to doświadczamy smutku. Oczywiście osoba, która doznała poważnej krzywdy przed laty, przeżyła falę smutku, ponieważ straciła coś cennego dla siebie: przywiązanie, jakieś nadzieje... Ten smutek nie spełnił się do końca, bo był lęk, bo było cierpienie, poczucie bezsilności, bo fala smutku napełniła człowieka, ale nie odpłynęła, została w nim w postaci przygnębienia, obniżenia dynamiki życiowej, braku perspektyw, pesymizmu. Trzeba spotkać się po latach ze smutkiem i przeżyć jego odnowienie, ale przeżyć w sytuacji aktualnej. Dla niektórych osób to jest najtrudniejsze spotkanie, gdyż oznacza, że musimy także pogodzić się z pewnego rodzaju stratami, wobec których smutek jest czymś naturalnym. Przede wszystkim uznać fakt, że nie można cofnąć czasu. Że nie można naprawić tego, co się wydarzyło. Czasem trzeba się rozstać ze złudzeniami, że może to wszystko było kiedyś pomyłką, że to może nieprawda. Rozstać się z nadzieją, że ktoś nas pokocha, skoro nas zdradził. Rozstać się z marzeniem, że ktoś nas doceni, skoro nas deprecjonował. Takie złudzenia żywimy w sobie całymi dziesięcioleciami, bo nie chcemy się pogodzić z tym, co już dawno życie nam powiedziało wprost, nie przyjmujemy tego do świadomości, bo się boimy jeszcze jednej ostatecznej utraty. Ale płacimy za to dużą cenę. Dlatego smutek, który przeżyjemy na drodze uwalniania się od poczucia krzywdy, jest smutkiem uzdrawiającym, przywracającym nam grunt pod nogami. Szloch i łzy nie będą napełniać goryczą, ale oczyszczać duszę. Właśnie o to chodzi w czwartym kręgu.

Spotkania z lękiem, cierpieniem, gniewem i smutkiem - to fazy rozwiązywania węzłów emocjonalnych, zasupłanych w przeszłości tak, że człowiek ani ich nie przeżył do końca, ani nie miał miejsca, żeby mogły się pojawiać uczucia, które nie będą echem przeszłości, ale reakcją na teraźniejszość.

Czy to oznacza, że w miejsce tamtych czterech przykrych uczuć pojawi się od razu szczęście, radość? Nie, to byłoby zbyt piękne i mało realne. Po prostu zrobi się miejsce na to, żeby uczucia człowieka były odpowiedziami na to, jak człowiek żyje teraz, bez bolących śladów przeszłości. Ale to nie załatwia sprawy. Są jeszcze dwa inne obszary oprócz splotów emocjonalnych do przerobienia.
Ważnym obszarem jest, wszystko, co się zapętliło wokół przeżytej kiedyś bezsilności, utraty mocy. Na ogół czyni to ludzi bardzo wrażliwymi i zagubionymi w obliczu nieuniknionych własnych ograniczeń. Nikt nie jest Panem Bogiem, nie dysponuje nieograniczoną mocą. W związku z tym, czy prędzej, czy później, częściej albo rzadziej, napotykamy różnego rodzaju przeszkody w życiu. Nie wszystkie pragnienia daje się zrealizować, nie wszystkie cele można osiągnąć, nie przez wszystkie drzwi udaje się przejść, niektóre są zamknięte. Człowiek na skutek utrwalonej krzywdy z przeszłości jest szczególnie wrażliwy, w pogotowiu ma ogromny strach przed możliwością pojawienia się ponownie poczucia bezsilności, które kojarzy mu się z czymś przerażającym. Trzeba tę sprawę przepracować, ideę tej pracy oddaje najlepiej modlitwa o pogodę ducha:

Panie, daj mi pogodę ducha, abym godził się z tym, czego zmienić nie mogę. Odwagę, abym zmieniał to, co zmienić jestem w stanie. I mądrość, abym odróżniał jedno od drugiego.

To nie jest może przepis na pieczenie ciasta, ale bardzo dokładnie pokazuje, o co chodzi. Każdy człowiek powinien w jakiś sposób pogodzić się bez rezygnacji i rozpaczy ze swoimi ograniczeniami, ale dla osób, które zostały dotknięte w przeszłości przemocą, to przesłanie jest szczególnie ważne. Warto przemyśleć modlitwę o pogodę ducha na trzech poziomach, zaczynając od ostatniego wersetu: odkrywania mądrości, od tego, co tworzy w życiu obiektywne i realne bariery, gdzie są ściany, a gdzie drzwi. Po to, żeby nie znaleźć się w sytuacji: wszystko albo nic, albo totalna rezygnacja, albo tłuczenie głową w ścianę. Do tego właśnie jest potrzebna mądrość. Ale także odwaga, ponieważ w wielu sytuacjach nie mamy pewności, czy wybraliśmy słuszną drogę, to znaczy drogę prowadzącą przez drzwi, i czy te drzwi uda się otworzyć, czy ktoś wrogi nie stoi za nimi. Często wyruszamy w jakieś drogi, podejmujemy jakieś zadania, nie mając gwarancji, czy nam się to powiedzie, i dlatego pewna ilość odwagi jest nam potrzebna.

I wreszcie to, co może być szczególnie trudne: byśmy znaleźli mimo wszystko na tyle nadziei i oparcia w sobie, w ludziach, w Panu Bogu - jeżeli mamy takie szczęście - że nawet jeśli nie będzie się nam wiodło, nawet jeżeli jakieś nasze potrzeby nie będą zaspokojone, nie popadniemy w desperację i będziemy umieli bez rezygnacji pogodzić się z tym, że nie wszystko jest możliwe. To jest lekcja do stałego przerabiania. Można w jakimś określonym czasie rozwiązać swoje węzły emocjonalne, ale modlitwa o pogodę ducha jest zadaniem na resztę życia.

Nowy porządek

Ostatni obszar jest związany z tym, że człowiek musi popracować nad odbudową swojego porządku osobistego, jeżeli chce się naprawdę skutecznie uwolnić od śladów utrwalonej krzywdy. Nie jest to łatwe wyzwanie. Zdarza się, że dorosły człowiek, mający za sobą czasem trzy, cztery, czasem więcej dziesiątków lat życia, staje przed perspektywą znalezienia odpowiedzi na podstawowe pytania, które zadają sobie młodzi ludzie: jak żyć, w co wierzę, na czym mi naprawdę zależy? Kim jestem? Za pomocą tych pytań można budować nowy porządek, na który składają się przede wszystkim trzy elementy: porządek w czasie, przestrzeni i w wartościach.

Porządek w czasie oznacza nauczenie się rozróżniania teraźniejszości od przeszłości i przyszłości. To bardzo ważne: nauczyć się zakorzeniać w teraźniejszości, w tym, co człowiek aktualnie słyszy, czuje, myśli, czego dotyka, co je, czyli pozyskać solidny grunt. I umieć odróżniać teraźniejszość od różnych wytworów własnego umysłu na temat spraw minionych i przyszłości, kontrolować swoją wyobraźnię, żeby nie popadać w przerażenia, wywodzące się z przypuszczeń, że coś kiedyś może się wydarzyć. Żeby nie być bezbronnym wobec przygnębienia, które się pojawi na myśl o tym, co wydarzyło się trzydzieści lat temu. To właśnie oznacza zrobienie porządku w czasie, czyli dostrzegania i zakorzeniania w teraźniejszości.

Robienie porządku w przestrzeni oznacza uporządkowanie granic własnego ja, czyli zobaczenie i wytyczenie granicy, jaka mnie oddziela od innych ludzi. To jest nauczenie się spokojnego odróżniania: co jest moim pragnieniem, a co obowiązkiem innych ludzi. Albo: co jest oczekiwaniem kogoś innego, a co moim obowiązkiem. Na przykład: mam czasem pragnienie, żeby ktoś coś dla mnie zrobił,


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Magda
Gość






PostWysłany: Śro 0:31, 23 Sie 2017    Temat postu: Dda

Dobry wieczór czy jest teraz w której ktoś zalogowany kto chciał porozmawiać na temat tego co się dzieje z dziećmi alkoholików bo ja dopiero teraz odkryłam o co chodzi ...
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Antydepresja czat.onet.pl Strona Główna -> Uzależnienia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Flower Power phpBB theme by Flowers Online.
Regulamin