Autor Wiadomość
mikaska2
PostWysłany: Czw 13:15, 21 Sie 2008    Temat postu:

I baaaardzo dobrze. Exclamation
bezdomna_
PostWysłany: Czw 12:05, 21 Sie 2008    Temat postu:

wysłałam to to na konkurs ogólnopolski... //panda
Gość
PostWysłany: Sob 15:49, 24 Maj 2008    Temat postu:

Jesteś cudowna kobietą ,,,
dobrze , ze jesteś , dodałaś mi sił
pomilczę z wami ...buziaki słonko
Lila
mikaska2
PostWysłany: Nie 20:40, 30 Mar 2008    Temat postu:

To co napisałas jest jak kartka z pamiętnika...jest takie prawdziwe i wstrząsające. W pierwszym momencie po przeczytaniu siedziałam dłuższą chwilę w ciszy. Jak ludzie, którzy wychodzą z kina w milczeniu, bo tak ogromne wrażenie zrobił na nich film. Myślę że takie milczenie jest najlepszą recenzją.
Aga
PostWysłany: Śro 11:21, 06 Lut 2008    Temat postu:

Crying or Very sad
Amarant
PostWysłany: Wto 23:50, 05 Lut 2008    Temat postu:

pięknie napisane..
kiniaa_
PostWysłany: Nie 22:36, 27 Sty 2008    Temat postu:

o boze Crying or Very sad .......................................................................
jim_fugo
PostWysłany: Sob 21:24, 26 Sty 2008    Temat postu:

Wciągnęło mnie. Dobrze sie to czyta. Ciekawy styl. Jestem pod wrażeniem. Podobało mi się. : )

PS. Też bardzo lubię Hey. : )
olo
PostWysłany: Sob 17:14, 26 Sty 2008    Temat postu:

bezdomna..witaj..dzięki że jesteś Smile
maxi
PostWysłany: Sob 10:01, 26 Sty 2008    Temat postu:

tylko tylę mogę <...>
stokrota
PostWysłany: Sob 8:32, 26 Sty 2008    Temat postu:

Boze...zapiera dech w piersiach...cudowne
bezdomna_
PostWysłany: Sob 0:37, 26 Sty 2008    Temat postu: Zoo

– Czym zgrzeszyłeś, synu?

(...)

– Bezczelnym przewiązaniem się do życia, proszę pana

Marta Fox, „Grzech”


Coś we mnie jest. W mojej głowie. Literki układające się w wyrazy. Wyrazy w zdania. Zaraz usiądę do maszyny. Napiszę. Ale najpierw zaniosę ubranka Zosi do pokoju.

Śliczny ten jej pokoik. Ten fioletowy kolor ścian wyszedł wyśmienicie. Razem z Mariuszem tak się staraliśmy. A mała latała nam pod nogami i nie mogła się doczekać nowego pokoju. W tej swojej sukience baletnicy z różdżką w łapce wyglądała jak mały elfik. Brązowe zakręcone w loczki włosy, których nie lubiła myć. Zawsze wrzask w wannie. Nie miałam do niej wtedy cierpliwości. Mariusz miał za to na nią jakiś sposób. Nie wiem jaki. Ale jak jej mył głowę to nie wrzeszczała.

Trzeba będzie kupić nowe kwiaty, te już się zrobiły zdechłe. Zawsze jak zaczynała mieć te swoje chimery zostawiałam ją w pokoju i zamykałam się w łazience. A ona uderzała tymi swoimi piąstkami i mówiła z zasmarkanym nosem „Mamuś, mamuś przytul mnie”. A ja nie mogłam. Nie potrafiłam wziąć tego małe grzdyla na ręce i przytulić i powiedzieć, ze wszystko jest dobrze, że się nie gniewam. Dzwoniłam po Mariusza, mówiłam „przyjedź” i już był. Najpierw zajmował czymś Zosię. Potem przychodził do mnie. Przytulał, zaprowadzał do sypialni, dawał tabletki, których zapomniałam znowu zażyć, włączał moją ulubioną płytę. Wiedział, ze drażni mnie światło, więc zasłaniał okna. Potem ubierał Zosię i zabierał ją do mamy. Ufał mi zostawiając mnie samą. On jeden. Nie zostawił mnie.

Zaparzę sobie kawy. 2w1, innej nie lubię, bo mnie usypia. Mariusz się zawsze ze mnie śmieje, że jestem różna od innych w każdym calu. I za to mnie kocha. On pije strasznie mocną, fusiastą. Ale i tak oboje uwielbiamy herbatę. Mocną, gorącą i w kubku. Poznaliśmy się w eMPiKu. Podobno. Inaczej. Pierwszy raz mnie zobaczył w nim. Stałam przy regale z poezją. Pamiętam, ze znalazłam śliczne wydanie Norwida. Duże z pięknymi rysunkami. Był listopad i był zimno, więc miałam na sobie mój czarny płaszcz i zieloną torbę. Wyjątkowo wyprostowałam włosy. Moja współlokatorka je wyprostowała. Byłam na drugim roku polonistyki, najtrudniejszym.

Reks znowu wypił całą wodę. Zapatrzyłam się na te książki. Mariusz mówił, ze stał praktycznie zaraz obok mnie i obserwował. Dopiero kiedy poznał mnie już tak naprawdę zrozumiał, dlaczego nie zareagowałam tak jak chciał, kiedy przechodząc obok mnie powiedział „fajna torba”. Według niego miałam spojrzeć mu w oczy i powiedzieć z pełnym uśmiechem na twarzy dziękuję. Wtedy on zagaiłby dalej rozmowę. A ja jak na złość spojrzałam tylko kątem oka, zobaczyłam długowłosego blondyna w zielonej kurtce mruknęłam „Yhym dzięki” i wróciłam do książek. Mówił, ze jak tak na mnie patrzył, nie mógł zrozumieć co takiego jest w tych cholernych regałach, ze nie zwróciłam na niego uwagi. A ja sobie potem przez pół dnia łamałam głowę, co w tej torbie takiego jest, ze się mogła komuś spodobać. Przecież ot taka zwykła, zielona. Dopiero w mieszkaniu jak opowiedziałam o tym dziewczynom uświadomiły mnie, że to podryw był. Mariusz o tym do dzisiaj nie wie.

Chyba przesadziłam z ta herbatą. Za mocna. Drugi raz spotkaliśmy się w Estradzie na koncercie. Grał Hey. Poznał mnie po płaszczu. Ale podobno pół godziny się zbierał zanim do mnie podszedł i powiedział „gdzie ta fajna torba?” Nie lubię kiedy ktoś mi przeszkadza, gdy słucham ukochanego zespołu. Spojrzałam na niego i powiedziałam mu do ucha, ze jak mu się tak bardzo podoba to kupiłam ją w Auchan za jakieś grosze, i że ma się zamknąć, bo słucham. Potem się uśmiechnęłam i poszłam pod scenę. Potem przylazł z piwem, zapytał, czy się napiję. Jego mina była cudownie zdziwiona, kiedy mu odpowiedziałam, że nie potrzebuję alkoholu, żeby się dobrze bawić. Gdy podszedł za trzecim razem, uśmiechnęłam się i nie czekając na jego pytanie powiedziałam „dobra dam ci mój nr telefonu”.

Zmywarka przestała pracować. Chyba się dzisiaj nie zabiorę za pisanie. Poznawaliśmy się powoli. Najpierw zwykłe spacery, rozmowy. Kumplowskie piwo. Zaprzyjaźniłam się z nim. Zaczęliśmy być razem po dwóch latach znajomości. Był cierpliwy. Czekał. Nawet wtedy, gdy uciekałam. Walczył, kiedy nie miałam siły. Po 4 latach znajomości wzięliśmy ślub i została poczęta Zosia. To już tyle lat.

Powinni niedługo być. Pojechali do ZOO. Nie miałam siły. Pojechali sami. Mariusz rozumie. On jeden. Nie zostawił mnie. Nawet wtedy gdy uciekałam. Raz w roku. We wrześniu, zostawiałam kartkę na stole z napisem „wrócę. Kocham.” I znikałam na kilka dni. Ufał mi. Za pierwszym razem tylko się przestraszył. Ale potem zrozumiał, ze to kolejne moje dziwactwo. Tak jak szklane kulki, czytanie po kilka razy tych samych książek, oglądanie w kółko tych samych filmów. Dba o mnie.

Ktoś dzwoni do drzwi. Pewnie zapomnieli kluczy. Mama? „Chodź córuś. Dzisiaj jest rocznica. Pojedziemy tam razem”. Ubieram się, bo mama nie lubi jak jej odmawiam. Jedziemy razem w jakieś dziwne miejsce. Chyba go nie lubię. Skądś je znam… prowadzi mnie alejkami. Źle się tu czuję. Zaprowadza mnie do jednego konkretnego miejsca. Stawia kwiaty na płycie. Zapala świeczki. Jedna dla Mariusza, druga dla Zosi. Tak... to już trzy lata jak wracają z ZOO…



22. listopada 2007

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Flower Power phpBB theme by Flowers Online.