Autor Wiadomość
okna
PostWysłany: Nie 12:44, 09 Gru 2012    Temat postu:

Nie wiem jak u Was..., ale u mnie oprócz tego, że doba jest stanowczo za krótka, to chyba wszystko ok...=) Odwiedził nas Mikołaj, więc nawet grzeczni trochę byliśmy..., chyba...=) no i już robimy ozdoby na choinkę...=) łańcuch już zrobiony...=) z papieru kolorowego oczywiście..=)
pozdrawiam...=)
okna
PostWysłany: Pią 23:05, 16 Lis 2012    Temat postu:

Witajcie.... Rolling eyes
Daaawno mnie tu nie było i pewnie gdyby nie mail od naszej Anielki..., te jeszcze by mnie tu nie przywiało...=) ale baaardzo się cieszę, Was spotkać..., jakoś tak gdzieś blisko mi leżycie mojej aorty...=)
Już piszę po krótce co u mnie...
Dom: W domu, jak w domu..., nie mam nadal żadnego partnera życiowego...i ciągle mam uczulenie na facetów..., mam wrażenie, ze ono mi rośnie w miarę czasu od rozwodu..., a raczej rozstania z ojcem moich Stworzeń.
Stworzenia moje rosną w mega szybkim tempie.... uważam, że to powinno być jakoś karalne albo coś..., Oni dopiero byli niemowlakami...., a za chwilę do szkoły pójdą..., nie zgadzam się... . Spędziliśmy ze sobą cudowne wakacje..., choć zapowiadało się pod górkę... . To były nasze pierwsze wakacje od trzech lat, gdzie wyjechaliśmy razem...=) oczywiście ja parę dni przed wyjazdem dostałam zapalenia żył..., Krystuś dzień przed wyjazdem rozbił głowę i skończyło się trzema szwami, a Patryk w dniu wyjazdu dostał ospy(oczywiście okazało się to tydzień później), ale daliśmy rady i spędziliśmy cudowne chwile razem...zdobywając szczyty górek..., np Magurki, Klimczoka itd., zwiedzając Kraków itd., nie przeszkodziły nam w tym ani choroby, ani kontuzje...=)foto są na FB
Ja w tym roku wybrałam się także na Woodstock i polecam..., było naprawdę pozytywnie, choć ja zmęczona byłam ilością ludzi..., i o 22 padałam do namiotu i zasypiałam...., gdzie zwykle ja o tej godzinie dopiero zaczynam się rozkręcać...=) Nasza rodzinka także się powiększyła mamy kota Filemona i szczura Mariana..., mi marzy się jeszcze labrador, a najlepiej Golden Retriever, ale niestety nie stać mnie na takiego psiaka..., ceny są kosmiczne, zresztą utrzymanie go również...,ale może kiedyś zostanę milionerką i będę miała takiego psiaka... .
Mieszkam gdzie mieszkałam nic się nie zmieniło, po za tym, że udało się mi spłacić zadłużenie na mieszkaniu i chwilowo, jestem na plusie w opłatach za nie...=)
W tym miesiącu składam pozew do sądu o rozszerzenie kontaktów z Chłopakami, więc czeka mnie spora przeprawa z Włodzimierzem itd.
Zdrowie: Jak już wspominałam, jak coś boli to znaczy, że człowiek żyje i ja staram się tego trzymać i nie narzekać..., ale że jestem Polką mieszkającą w Polsce, a to taki cudny kraj w którym wszyscy uwielbiają narzekać, to ja też dam upust i se ponarzekam..., a co...=) nogi mnie bolą..., ale w porównaniu z tym co było, to nie mam na co narzekać, niestety boli mnie kręgosłup....i to dość intensywnie..., są lepsze i gorsze dni..., dziś jest ten gorszy..., ale do bólu idzie podobno się przyzwyczaić...=) Plus jest taki, że w tym sezonie jeszcze mnie nie "połamało" w sensie jakiejś anginy, albo cuś...=) generalnie trochę bardziej jestem aktywna i myślę, że to jest tego zasługa...=) jeżdżę na rowerze tygodniowo ok 100km, czasami więcej, czasami mniej, zależy od pogody,itp. więc się trochę hartuje
Praca: teoretycznie jestem osobą bezrobotną z prawem do zasiłku..., ale między czasie odrabiałam zadłużenie na mieszkaniu, jestem opiekunką w rodzinie zastępczej, oraz wolontariuszką w DPSie...,a za tydzień przestaje być bezrobotną i zaczynam etat w Kaufladzie na kasie..., do tego mam szkołę podobno..., o ile dotrwam, a w grudniu nie będzie jednak końca świata, to w czerwcu zdaję ostatnie egzaminy...(może ten koniec świata to jednak nie jest głupi pomysł...???)
Ogólnie źle nie jest..., wiadomo, czasami jest gorzej, żeby za chwilę mogło być lepiej, nadal męczy mnie depra...., niestety ja jestem niereformowalna..., Betinka moja Kochana coś na ten temat wie..., a najlepiej jakby stał nade mną jakiś Kat to wtedy może i by coś udało się mi zdziałać w tym moim życiu..., a tak to wszystko albo na ostatnią chwilę, albo jak już mus to mus... . Ale jak to zwykle powtarzam, nigdy nie ma na tyle źle, żeby nie mogło być gorzej, więc trzeba się cieszyć, z tego co jest....=)
pozdrawiam, Was wszystkich..., miło widzieć znajome Nicki..., znajomych Ludzi...=) Buźka dla wszystkich...=)
mikaska2
PostWysłany: Wto 20:50, 03 Sty 2012    Temat postu:

Więc....
Nie jest źle

Kochana
życzę Tobie....
by w Nowym Roku było więcej dobrych dni
okna
PostWysłany: Pią 23:53, 23 Gru 2011    Temat postu:

Kochani..., chcę Wam życzyć zdrowych pogodnych i Radosnych Świąt..., aby były szczere, prawdziwe i magiczne....=)

Ja w tym roku po raz pierwszy od dwóch lat robię święta, będą chłopaki, będą to pierwsze od 10 lat święta spędzone z moją mamą...i średnio mnie to wszystko cieszyć, żeby nie napisać że jestem załamana tym faktem, ale dla moich Synów, muszę jak już nie polubić święta, to chociaż je zaakceptować...
i niestety nie mam pracy....od miesiąca jestem bezrobotna..., ale dziś mi zadzwonili że od stycznia być może będę pracowała...bo pozytywnie przeszłam rozmowę w sprawie pracy...=) tak w ramach prezentu od aniołka...
jest ciężko...., fizycznie i psychicznie...., ale cóż chyba nie mam wyjścia i jakoś przetrwać to muszę...
mikaska2
PostWysłany: Sob 17:28, 10 Gru 2011    Temat postu:

Dzięki że zaglądasz tu...
Yar good
cieszę się, że zdecydowałaś się uczyć.
a martwi mnie Twoje zdrowie.
Pod górkę.....
to tak jest...że na chwilę wdrapujesz się w końcu
na szczyt-podziwiasz jak jest fajnie,
a potem szybko zbiegasz na dół,
by znowu mieć pod górkę.
Wprawdzie to normalne-każdy tak ma
ale wcale nie jest to coś z czym łatwo sie pogodzic
okna
PostWysłany: Śro 23:18, 23 Lis 2011    Temat postu:

Siedzę właśnie przed kompem i marznę..., oszczędzam na ogrzewaniu...=/
Zastanawiam się czasami co się z Wami dzieje..., co u Was słychać..., brakuje mi co poniektórych, niektórych ludzi się nie da zapomnieć...
Ja tradycyjnie mam pod górkę..., tak sobie myślę, że gdybym przez chwilę miała jakąś stabilizację..., to oznaczałoby, że naprawdę jest już koniec świata...
Od ostatniego momentu jak pisałam trochę się pozmieniało..., po pierwsze wróciłam do szkoły..., wahałam się, ale stwierdziłam że to najmądrzejsze rozwiązanie, aby zmusić się w końcu do wyjścia z domu..., no i kończę pierwszy semestr na kierunku opiekun w domu pomocy społecznej, jak mi idzie to się okaże jak będę miała pozaliczane egzaminy... . Zmieniłam pracę..., którą ironio losu niestety straciłam...., miało być tak pięknie a wyszło jak zawsze..., tzn. mogę wrócić jak się zacznie sezon znowu..., ale co sama nie wiem co zrobić..., teoretycznie nie ma końca świata, ale w praktyce jestem zmęczona tym wszystkim...
mogę się zarejestrować na bezrobocie, dostać zasiłek, odbyć praktyki, iść na wolontariat itd., przeczekując do sezonu,
albo iść na bezrobocie, przenieść się na jakiś czas do Krakowa, zjeżdżając na weekendy, pracując w miasteczku studenckim na czarno i mieszkać w miejscu, do którego nie jestem do końca przekonana...
ewentualnie zrezygnować ze szkoły, czego bardzo bym nie chciała i wrócić do handlu..., czego mój kręgosłup też bardzo by nie chciał...(uraz po wypadku), bądź olać wszystko i wyjechać do Holandii do pracy...
cokolwiek bym nie postanowiła odbije się to na spotkaniach z chłopakami, którzy i tak mają niemiłosiernie pod górkę, a będzie coraz trudniej..., ja niestety dostaje niespełna 500zł wypłaty, bo reszta to alimenty i nie starcza mi na opłaty..., dojazdy i jeżdżenie po chłopaków..., ale jeszcze jakoś to było..., ale teraz cokolwiek nie wybiorę to odbije się na nich..., niestety nadchodzi zima, oni ze wszystkiego powyrastali(nie wiem, kiedy i jak to się stało..., a może to ja się zdeptuje i się mi wydaję że oni tak rosną), więc muszę im zakupić ciuchy...itd.
Ich tatuś..., no cóż chyba niekoniecznie chcę o nim wspominać..., ale robi pod górkę..., nie biorąc pod uwagę że krzywdzi chłopaków.
Apelacja stanęła w miejscu..., bo mnie nie stać na dalsze koszty z tym wszystkim związane. A do tego wszystkiego na okres zimowy wprowadziła się mama, bo nie ma ogrzewania w mieszkaniu, długa i skomplikowana historia..., powiem szczerze że jest ciężko..., choć nie mogę jej zarzucić, bo się stara..., ale ona się nigdy nie zmieni..., ja także uczę się nie słyszeć pewnych rzeczy, nie zwracać uwagi itd., ale przychodzą takie dni jak dziś że dochodzi do spięcia..., które później jest bolesne dla obu stron...pogmatwane to wszystko...nie ogarniam tego wszystkiego..., najchętniej położyłabym się w łóżku i nie wstawała już wcale..., zasnęła i się nie obudziła..., ale wtedy mam chłopaków przed oczami..., jak się po 100 razy pytają czy na pewno po nich przyjadę....itp.
cóż nikt nie obiecywał, że będzie łatwo, ale też nikt nie mówił że będzie aż tak bardzo h...jowo, jak to zwykła mówić moja przełożona z poprzedniego zakładu pracy.
a i zapomniałam dodać, że od połowy września jestem chora..., a może zdrowa z częstotliwością co dwa tygodnie..., teraz na szczęście już bez gorączki, ale wcześniej miałam po 40stopni...i nie było mi wesoło...=/
pozdrawiam
buźka...
okna
PostWysłany: Śro 12:16, 08 Cze 2011    Temat postu:

Mija prawie tydzień..., ja nadal jestem załamana, nie potrafię się pozbierać..., przestałam wychodzić całkowicie z domu, nie zabrałam chłopaków na weekend do siebie, nie byłam wstanie spojrzeć im w oczy i siłą ich pakować do samochodu, aby wrócili do taty..., nie potrafię im tego wszystkiego wytłumaczyć, brak mi sił... . Kończy się mi urlop, jutro muszę wrócić do pracy, przeraża mnie to..., zostało mi jeszcze dwa tygodnie pracy, później ją zmieniam.., nie wiem, czy mam się cieszyć, czy niekoniecznie...=((
W dodatku, pojawił się Marcin..., który próbuje mnie wspierać, być, powinnam być szczęśliwa z tego powodu, a ja jestem przerażona tym faktem..., staram się trzymać go z daleka, powiedziałam mu, aby on nie liczył na nic..., ale on nie chce odpuścić..., a ja się panicznie boję tego...=(((
Boli...., baaardzo boli...=((
od wyroku będzie złożona apelacja..., ale ja nie chcę się nastawiać..., to za bardzo boli...
Beti25
PostWysłany: Śro 9:12, 08 Cze 2011    Temat postu:

dziewczyny uwazam tak jak wy...i powinna walczyc..o siebie i dzieci...nie wiem....ja bym nie popusila nic a nic...Aniu sciskam cie mocno wiesz dobrze ...calus
mikaska2
PostWysłany: Sob 19:29, 04 Cze 2011    Temat postu:

dokładnie

teraz wlasnie pora na Ciebie:
podnieśc się, zadbać o siebie, -bo wciąz masz dla kogo sie starać.
to, że są gdzieś indziej nie oznacza , że je straciłaś.
Daj Dzieciom czas teraz i zabierz sie za siebie.
Pokaż wszystkim, że potrafisz Żyć
okna
PostWysłany: Czw 8:38, 02 Cze 2011    Temat postu:

i nastąpiło ogłoszenie wyroku..., przegrałam, argumentacja sądu..., nic do Pani nie mamy, jest Pani dobrą matką, mąż faktycznie utrudnia kontakty, ale dla dobra dzieci nie chcemy burzyć im dotychczasowego świata, do którego się przyzwyczaili....=(((
nie mam sił, nie chce się mi żyć..., nie potrafię się pozbierać....=(((
okna
PostWysłany: Nie 11:42, 24 Kwi 2011    Temat postu:

...ciężko...
okna
PostWysłany: Sob 18:39, 19 Mar 2011    Temat postu:

tragicznie zaczęła się ta wiosna..., dziś mija tydzień jak zginął bardzo dobry znajomy...z bidula...i taka myśł mnie naszła że zawsze w moje urodziny, przed, bądź zawsze po dzieje się coś złego...(rozstanie z mężem, rok później zwolnienie z pracy, w tym roku śmierć Łukasza...)
mikaska2
PostWysłany: Śro 12:27, 16 Mar 2011    Temat postu:

Dlaczego to mnie nie dziwi.... Zalamany
Yar good
okna
PostWysłany: Wto 23:15, 15 Mar 2011    Temat postu:

jedno marzenie zostało mi..., zasnąć i nie obudzić się już....za dużo tego....nienawidzę tego cholernego życia....
mikaska2
PostWysłany: Śro 12:02, 16 Lut 2011    Temat postu:

Yar good
....


nie wiem czy to Cie pocieszy....
nawet jeśli - to mogą naliczyc tylko jakis procent Twoich zarobków.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Flower Power phpBB theme by Flowers Online.